ursula127 pisze:nie wiem jak sobie wyobrazić samodoskonalenie poza drużyną.
Normalnie. Przykład: Hidalgo Oliva przed sezonem wykonał ciężki, indywidualny trening z trenerem personalnym (poza drużyną) i zrzucił 10-15kg wagi, aby wejść na wysoki poziom. Dalej... Są siatkarze, którzy sami trzymają dietę i nikt im tego nie narzuca, a są tacy, co po wspólnym treningu idą obżerać się fast foodami i wieczorkiem lecą sobie na balangę, nawet dzień przed meczem. Ci pierwsi jadą na olimpiadę w wieku 40 lat dzięki ciągłemu samodoskonaleniu, a ci drudzy rozmieniają się na drobne. Zawsze można się doskonalić. Pamiętacie, co robił David Lee, jak przyjechał do Polski z Nowosybirskiem? Pompeczki, brzuszki, rozciąganie, jakaś gimnastyka i tak dalej i to wszystko w kwadracie dla rezerwowych, sam - nikt mu nie kazał. Ostatnio czytałem na konkurencyjnym portalu artykuł "Dlaczego Amerykanie radzą sobie w Rosji" i co robił Matt:
Pierwszy powód to wielki profesjonalizm. Podczas niedawnego meczu Fakiełu Nowy Urengoj z Zenitem Kazań można było zobaczyć, na czym polega. Prosty przykład, meczowa rozgrzewka. Matt Anderson nie skończył jeszcze rozciągnąć i dogrzać połowy mięśni, a młodzi siatkarze z Fakieła już obracali piłki w dłoniach i czekali na ostatnią część rozgrzewki.
Amerykanie zawsze znajdą czas i miejsce na samodoskonalenie i nikt ich nie musi pilnować, czy trzymać za rękę. Byli najlepiej przygotowanie fizycznie i atletycznie w Rio - fakt, nie wygrali, ale ich podejście i przygotowanie robi wrażenie.
A taki Rossard (jeśli to prawda) to tak się samodoskonalił, że ledwo do taksówki wlazł
i to dzień przed meczem.