Warto również wspomnieć że owi zawodnicy za którym tak tęskno koledze nie przychodzili do ligi jskos top of the top. To gra w naszej lidze robiła z nich takich właśnie topowych graczy. Oczywiście z wyjątkami np. Antiga czy Conte ale to są pojedyncze przypadki które można policzyć na palcach jednej teki.
Generalnie dyskutujemy na ten temat po raz 386556 praktycznie po każdej kolejce. Naturalnie ze dla fana Skry jest „słabość” bo szczyt możliwości i swoje wielkie chwile klub miał w okresie gdy grali tam właśnie zawodnicy za którymi tak koledze tęskno.
Nie mam tego za złe. Sentyment to naturalny ludzki odruch. Niemniej od powtarzania wciąż tego samego, popartego często subiektywnymi odczuciami, czasu nie cofniesz. Owszem możesz zamydlać rzeczywistości i przypominać co tydzień, po każdej kolejce swoją teorie ale co to da?
Nasza liga jest 3 na świecie. Włosi i Rosjanie są finansowo poza naszym zasięgiem. I nie ma co podnosić argumentów że kluby „nie chcą” bo to przecież nonsens. Ktoś wyżej napisał ze nadzieja była w Warszawie. Pomijając fakt że poza Tillie ja tam tych mega gwiazd siatkówki światowej nie widziałem. Wszyscy widzimy jak wyglada u nas w kraju sytuacja z finansami, jak cieżko nawet w stolicy o fundusze a mówimy o sumach zbliżonych do Jastrzębia, Zaksy, Resovi czy Skry nie będące nawet połową tego czym dysponuje czołówka Włoska i Rosyjska. Tu raczej trzeba być zadowolonym ze udaje się nam trzymać poziom. Przykład Warszawy i Szczecina pokazuje ze to nie jest takie oczywiste.
johnnyrotten pisze:@panoptico
Kolega drąży temat na upartego, a sam sobie odpowiedział. Cytuję:
"walka o medal europejski jest nieopłacalna".
Skoro jest nieopłacalna, to słusznie państwowe spółki nie szastają pieniędzmi.
Zarzut raczej kierowałbym w stronę Polsatu. Gdyby pokazywał hitowe mecze w otwartym kanale, a za prawa telewizyjne kluby odbierałyby większe pieniądze plus wpływy z reklam, byłby lepszy marketing itp., wtedy finansowo moglibyśmy rywalizować.
Inna sprawa - oglądam ligę praktycznie od początku zawodowych rozgrywek. Chyba kolega nie pamięta, jacy obcokrajowcy wtedy grali w PLS. Kubica, Kmet, Andrae, Siebeck, Vartovnik, Heikkinen, Kreek itd. Dopiero od końca ubiegłej dekady zaczęła się nieco lepsza passa - Antiga, Samica, Falasca, Siltala, Urnaut, Łasko, Abramow, a potem ci, których tak rzewnie kolega panoptico wspomina. Co do LM, to chyba nie trzeba przypominać, że dwa finały były dzięki organizowaniu Final Four. Równie dobrze można kontrargumentować, że JW weszło do czwórki Ligi Mistrzów z Adamem Nowikiem, Łukaszem Polańskim, Benem Hardym. Nazwiska nie grają, czego przykładem jest obecna Resovia. A jeżeli grają, to są skoszarowane w trzech-czterech topowych klubach włoskich. Reszta to już ryzyko, więc lepiej stawiać na Polaków. Wolę oglądać Filipiaka, Kaczmarka i Bołądzia, a nawet Ziobrowskiego, bo z któregoś z nich kadra może mieć pożytek, niż Nishidę, Yaliego czy jakiegoś młodego Kubańczyka. Reprezentacja to większe dobro. Jeśli ktoś z tym polemizuje, to niech spojrzy na ligę piłki ręcznej. W większości klubów, w tym Kielcach i Płocku, sprowadza się z myślą o wyniku obcokrajowców, a Polacy są na marginesie. Może są na ten moment nieco gorsi, ale jak mają stawać się lepsi, jeśli nie grają? I teraz mamy zapaść i przeciętność w kadrze, bo następców złotego pokolenia nie ma. Nie ma ciągłości, która w siatkówce jest w szkoleniu i daje owoce w postaci kilku nowych graczy co roku w kadrze. Trefl Gdańsk jest wzorcowym przykładem, jak budować drużynę, gdy wielkie pieniądze odpłynęły. Halaba, Janusz, Filipiak nie pograliby z takim kredytem zaufania, gdyby realizowano politykę panoptico. Zawsze jest coś za coś. Młodzi włoscy gracze kiszą się w kwadracie, bo z Leonem, Simonem, Christensonem i całą rzeszą gwiazd mogą tylko podbijać na treningu.
Dokładnie tak. Mamy świetnych chłopaków i aż ręce same się składają do oklasków oglądając ich w lidze.
Śmiem twierdzić że nasze zespoły ze środka tabeli były by w stanie spokojnie rywalizować na arenie międzynarodowej gdyby wyłączyć z tej rywalizacji Rosjan i Włochów.