Zarzynanie złotej kury, czyli o mazowieckich finałach
: 25 lut 2017, o 18:49
Zarzynanie kury, która znosi złote jajka,
czyli o tegorocznych siatkarskich finałach mistrzostw Mazowsza w kategoriach młodzieżowych
Siatkówka w Warszawie ma świetne tradycje, ale z różnych przyczyn nie rozwija się tak, jak tego oczekują miłośnicy tego sportu.
W Warszawie od kilkunastu lat nie odbywa się żaden mecz reprezentacji Polski ze względu na brak hali sportowej z prawdziwego zdarzenia. No nie, może ktoś powiedzieć, odbyła się wspaniała inauguracja Mistrzostw świata 2014 na Stadionie Narodowym i mecz Polska – Serbia. Prawda, było wspaniałe widowisko, był fantastyczny rekord publiczności na meczu siatkówki, chociaż znam osobiście kibiców zdegustowanych oglądaniem meczu przez lornetkę , by podziwiać siatkarzy wyglądających jak mrówki, albo na ekranach umieszczonych przed trybunami. Ale de gustibus non disputandum.
Mamy w Warszawie jedyną drużynę w najwyższej klasie, w Plus Lidze zespół AZS Politechniki, która ciągle boryka się z ogromnymi kłopotami finansowymi i walczy o to, by nie być na ...nastym miejscu w tabeli. Praktycznie AZS PW to komis dla bogatych klubów Plus Ligi, które kupują młodych zdolnych siatkarzy i wypożyczają do Politechniki, aby młodzian ograł się w najwyższej klasie rozgrywkowej i potem zabierają do swojej kadry klubowej lub sprzedają do innego klubu. A Politechnika musi się cieszyć, że w ten sposób buduje sobie skład z nieswoich zawodników, bo nie ma pieniędzy na zakup własnych graczy.
Dochodzi do kuriozalnych sytuacji, kiedy zdolny junior wychowany w Warszawie w klubie w odległości kilkudziesięciu metrów od Areny Ursynów, gdzie trenuje AZS PW, zostaje zawodnikiem Resovii, która ma kasę aby kupić juniora i wstawia go do AZS Politechniki niech się rozwija. Chłopak szkolony od dziecka do seniora w Warszawie idzie do Rzeszowa. I nie jest to żaden jednostkowy przypadek. Dziesiątki wychowanych w Warszawie siatkarzy idzie grać w Polskę, a nie w Warszawie, bo Politechniki nie stać na zatrzymanie ich w stolicy.
W kategorii kobiet nie mamy niestety w Warszawie od lat żadnej drużyny w najwyższej kategorii rozgrywek. Taka smutna prawda.
To dlaczego powszechnie w światku siatkarskim mówi się, że Warszawa to potęga siatkarska, to wylęgarnia talentów i świetna szkoła młodych siatkarzy? Że tak jest , wystarczy spojrzeć na kadry klubowe Plus Ligi. Tylko w bieżącym sezonie 2016/2017 w zespołach Plus Ligi występuje 32 zawodników, którzy uczyli się siatkarskiego rzemiosła w młodzieżowych klubach siatkarskich w Warszawie, a jeszcze kilkunastu innych gra w najwyższej klasie rozgrywkowej w innych krajach. Wśród mistrzów świata 2014 było pięciu wychowanków klubów warszawskich. Nie wspomnę już o dziesiątkach grających w I lidze w całej Polsce.
Z siatkarzy wychowanych w Warszawie można zbudować trzy, cztery zespoły Plus Ligi, ale … nie w stolicy, gdzie władze sportowe wcale o to nie dbają, gdzie sponsorów dla siatkówki jak na lekarstwo.
Mazowiecko-Warszawski Związek Piłki Siatkowej co roku może pochwalić się zwycięstwem lub czołowym miejscem w punktacji sportu młodzieżowego, może pochwalić się medalistami młodzieżowych mistrzostw Polski, Ogólnopolskich Olimpiad Młodzieży itd. Związek niewiele pomaga klubom szkolącym młodzież, a ostatnio wpadł na pomysł, by zarżnąć kurę, która mu co roku znosi złote jajka, czyli przynosi medale. Jakiś geniusz wpadł na pomysł, by te biedne warszawskie kluby młodzieżowe zniszczyć finansowo, mimo że mają i tak ogromne kłopoty i klepią biedę.
Postanowiono, że turnieje finałowe mistrzostw Mazowsza odbędą się w terenie, a nie jak było dotychczas, w klubie który wygrał sportową rywalizację w rundzie zasadniczej. Komu przeszkadzała ta zdrowa rywalizacja o I miejsce i organizację finałów?
W finałach Mazowsza wśród juniorów i kadetów są jak zwykle trzy kluby warszawskie MKS MDK, MOS Wola i Metro oraz Czarni Radom. I co ? I jadą te drużyny na finał do Mławy lub Halinowa? Po co? Wśród dziewcząt kluby z Warszawy Sparta i MOS Wola pojechały na finał juniorek do Płocka. OK, Płock startował w finale i miał prawo do organizacji turnieju. W kategorii kadetek , dwa zespoły MOS Wola, Ostrołęka i Legionovia wyjechały na finałowy turniej do Mrozów, bo tam na obozie była Legionovia i zaprosiła na finały inne drużyny. Jak to dobrze, że Legionovia nie pojechała na obóz do San Escobar, MWZPS pewnie też by wyraził zgodę na takie miejsce finałów.
Obserwowaliśmy turnieje dziwadła, na które prawie nikt z miejscowych nie przychodzi, a chyba miała być popularyzacja tego sportu w tzw. terenie. W Warszawie przez wiele lat finały Mazowsza w kategoriach młodzieżowych gromadziły komplety publiczności w halach, gdzie odbywały się turnieje najlepszych drużyn w województwie, przyjeżdżali „kupcy” z całej Polski z klubów Plus Ligi i I ligi. W hali przy ul. Polnej gdy MDK organizował turnieje były tłumy, w hali MOS-u na Rogalińskiej na Woli były nadkomplety publiczności na turniejach dziewcząt i chłopców, na turniejach organizowanych przez Spartę na Bielanach były też pełne trybuny. To były prawdziwe święta siatkówki młodzieżowej dla prawdziwych kibiców tego sportu, to były najważniejsze imprezy siatkarskie w stolicy dla prawdziwych miłośników siatkówki.
I nagle koniec! Postanowiono „ukarać” kluby warszawskie, nałożyć karę za to wszystko co robią dla warszawskiej siatkówki. Przecież turniej finałowy juniorów w Mławie, nota bene świetnie zorganizowany przez miejscowych działaczy, kosztował młodzieżowe kluby warszawskie dwadzieścia kilka tysięcy złotych (przejazdy i pobyt na turnieju). To pieniądze wyrzucone w błoto, środki które powinny być przeznaczone na szkolenie młodzieży, a nie na „widzimisię” tzw. działaczy związku siatkarskiego. Na turniej w Warszawie juniorzy jeżdżą komunikacją miejską, mają bilety miesięczne i kluby warszawskie udział w turnieju finałowym w ostatnich latach nic nie kosztował. W tym roku zarobił tylko MWZPS, bo nie musiał dawać pieniędzy na opłaty sędziowskie, ponieważ lokalny organizator turnieju zobowiązany był pokryć koszty sędziowania . Na finałach w Mławie ,w Halinowie czy w Mrozach kibicowali prawie wyłącznie rodzice i koledzy grających, przeklinając działaczy MWZPS, że muszą jechać taki kawał. Miejscowych kibiców można było policzyć na palcach. Oczywiście oprócz zadowolonych z siebie prezesów MWZPS radowali się także miejscowi politycy, którzy zaszczycili swoją obecnością zawody i dali kasę na sędziowanie z budżetów miejscowych podatników.
Kilkadziesiąt tysięcy złotych zostało zmarnowane przez młodzieżowe kluby warszawskie na niepotrzebne wycieczki po Mazowszu, zamiast na szkolenie młodzieży. Czy można poznać nazwisko geniusza, który to wymyślił? Czeka na niego nagroda „Siatkarskiego kretyna roku”.
czyli o tegorocznych siatkarskich finałach mistrzostw Mazowsza w kategoriach młodzieżowych
Siatkówka w Warszawie ma świetne tradycje, ale z różnych przyczyn nie rozwija się tak, jak tego oczekują miłośnicy tego sportu.
W Warszawie od kilkunastu lat nie odbywa się żaden mecz reprezentacji Polski ze względu na brak hali sportowej z prawdziwego zdarzenia. No nie, może ktoś powiedzieć, odbyła się wspaniała inauguracja Mistrzostw świata 2014 na Stadionie Narodowym i mecz Polska – Serbia. Prawda, było wspaniałe widowisko, był fantastyczny rekord publiczności na meczu siatkówki, chociaż znam osobiście kibiców zdegustowanych oglądaniem meczu przez lornetkę , by podziwiać siatkarzy wyglądających jak mrówki, albo na ekranach umieszczonych przed trybunami. Ale de gustibus non disputandum.
Mamy w Warszawie jedyną drużynę w najwyższej klasie, w Plus Lidze zespół AZS Politechniki, która ciągle boryka się z ogromnymi kłopotami finansowymi i walczy o to, by nie być na ...nastym miejscu w tabeli. Praktycznie AZS PW to komis dla bogatych klubów Plus Ligi, które kupują młodych zdolnych siatkarzy i wypożyczają do Politechniki, aby młodzian ograł się w najwyższej klasie rozgrywkowej i potem zabierają do swojej kadry klubowej lub sprzedają do innego klubu. A Politechnika musi się cieszyć, że w ten sposób buduje sobie skład z nieswoich zawodników, bo nie ma pieniędzy na zakup własnych graczy.
Dochodzi do kuriozalnych sytuacji, kiedy zdolny junior wychowany w Warszawie w klubie w odległości kilkudziesięciu metrów od Areny Ursynów, gdzie trenuje AZS PW, zostaje zawodnikiem Resovii, która ma kasę aby kupić juniora i wstawia go do AZS Politechniki niech się rozwija. Chłopak szkolony od dziecka do seniora w Warszawie idzie do Rzeszowa. I nie jest to żaden jednostkowy przypadek. Dziesiątki wychowanych w Warszawie siatkarzy idzie grać w Polskę, a nie w Warszawie, bo Politechniki nie stać na zatrzymanie ich w stolicy.
W kategorii kobiet nie mamy niestety w Warszawie od lat żadnej drużyny w najwyższej kategorii rozgrywek. Taka smutna prawda.
To dlaczego powszechnie w światku siatkarskim mówi się, że Warszawa to potęga siatkarska, to wylęgarnia talentów i świetna szkoła młodych siatkarzy? Że tak jest , wystarczy spojrzeć na kadry klubowe Plus Ligi. Tylko w bieżącym sezonie 2016/2017 w zespołach Plus Ligi występuje 32 zawodników, którzy uczyli się siatkarskiego rzemiosła w młodzieżowych klubach siatkarskich w Warszawie, a jeszcze kilkunastu innych gra w najwyższej klasie rozgrywkowej w innych krajach. Wśród mistrzów świata 2014 było pięciu wychowanków klubów warszawskich. Nie wspomnę już o dziesiątkach grających w I lidze w całej Polsce.
Z siatkarzy wychowanych w Warszawie można zbudować trzy, cztery zespoły Plus Ligi, ale … nie w stolicy, gdzie władze sportowe wcale o to nie dbają, gdzie sponsorów dla siatkówki jak na lekarstwo.
Mazowiecko-Warszawski Związek Piłki Siatkowej co roku może pochwalić się zwycięstwem lub czołowym miejscem w punktacji sportu młodzieżowego, może pochwalić się medalistami młodzieżowych mistrzostw Polski, Ogólnopolskich Olimpiad Młodzieży itd. Związek niewiele pomaga klubom szkolącym młodzież, a ostatnio wpadł na pomysł, by zarżnąć kurę, która mu co roku znosi złote jajka, czyli przynosi medale. Jakiś geniusz wpadł na pomysł, by te biedne warszawskie kluby młodzieżowe zniszczyć finansowo, mimo że mają i tak ogromne kłopoty i klepią biedę.
Postanowiono, że turnieje finałowe mistrzostw Mazowsza odbędą się w terenie, a nie jak było dotychczas, w klubie który wygrał sportową rywalizację w rundzie zasadniczej. Komu przeszkadzała ta zdrowa rywalizacja o I miejsce i organizację finałów?
W finałach Mazowsza wśród juniorów i kadetów są jak zwykle trzy kluby warszawskie MKS MDK, MOS Wola i Metro oraz Czarni Radom. I co ? I jadą te drużyny na finał do Mławy lub Halinowa? Po co? Wśród dziewcząt kluby z Warszawy Sparta i MOS Wola pojechały na finał juniorek do Płocka. OK, Płock startował w finale i miał prawo do organizacji turnieju. W kategorii kadetek , dwa zespoły MOS Wola, Ostrołęka i Legionovia wyjechały na finałowy turniej do Mrozów, bo tam na obozie była Legionovia i zaprosiła na finały inne drużyny. Jak to dobrze, że Legionovia nie pojechała na obóz do San Escobar, MWZPS pewnie też by wyraził zgodę na takie miejsce finałów.
Obserwowaliśmy turnieje dziwadła, na które prawie nikt z miejscowych nie przychodzi, a chyba miała być popularyzacja tego sportu w tzw. terenie. W Warszawie przez wiele lat finały Mazowsza w kategoriach młodzieżowych gromadziły komplety publiczności w halach, gdzie odbywały się turnieje najlepszych drużyn w województwie, przyjeżdżali „kupcy” z całej Polski z klubów Plus Ligi i I ligi. W hali przy ul. Polnej gdy MDK organizował turnieje były tłumy, w hali MOS-u na Rogalińskiej na Woli były nadkomplety publiczności na turniejach dziewcząt i chłopców, na turniejach organizowanych przez Spartę na Bielanach były też pełne trybuny. To były prawdziwe święta siatkówki młodzieżowej dla prawdziwych kibiców tego sportu, to były najważniejsze imprezy siatkarskie w stolicy dla prawdziwych miłośników siatkówki.
I nagle koniec! Postanowiono „ukarać” kluby warszawskie, nałożyć karę za to wszystko co robią dla warszawskiej siatkówki. Przecież turniej finałowy juniorów w Mławie, nota bene świetnie zorganizowany przez miejscowych działaczy, kosztował młodzieżowe kluby warszawskie dwadzieścia kilka tysięcy złotych (przejazdy i pobyt na turnieju). To pieniądze wyrzucone w błoto, środki które powinny być przeznaczone na szkolenie młodzieży, a nie na „widzimisię” tzw. działaczy związku siatkarskiego. Na turniej w Warszawie juniorzy jeżdżą komunikacją miejską, mają bilety miesięczne i kluby warszawskie udział w turnieju finałowym w ostatnich latach nic nie kosztował. W tym roku zarobił tylko MWZPS, bo nie musiał dawać pieniędzy na opłaty sędziowskie, ponieważ lokalny organizator turnieju zobowiązany był pokryć koszty sędziowania . Na finałach w Mławie ,w Halinowie czy w Mrozach kibicowali prawie wyłącznie rodzice i koledzy grających, przeklinając działaczy MWZPS, że muszą jechać taki kawał. Miejscowych kibiców można było policzyć na palcach. Oczywiście oprócz zadowolonych z siebie prezesów MWZPS radowali się także miejscowi politycy, którzy zaszczycili swoją obecnością zawody i dali kasę na sędziowanie z budżetów miejscowych podatników.
Kilkadziesiąt tysięcy złotych zostało zmarnowane przez młodzieżowe kluby warszawskie na niepotrzebne wycieczki po Mazowszu, zamiast na szkolenie młodzieży. Czy można poznać nazwisko geniusza, który to wymyślił? Czeka na niego nagroda „Siatkarskiego kretyna roku”.