Odnośnie walki o przetrwanie to musisz pamiętać, że u n nas różowo również nie jest. W każdym roku coś osiągamy, a i tak działacze nie mogą zbudować budżetu na choćby zbliżonym poziomie do czołówki. Gdy AZS wygrał Puchar Polski i srebrny medal to wydawało się, że pójdziemy za ciosem, a było zupełnie inaczej. Kto wie jak teraz będzie?
Chciałbym również przypomnieć, kto rozpoczął cało to zamieszanie. Najpierw Przemysław "kiedyś Skra, teraz Politechnika" Iwańczyk zaczął pisać jakieś brednie o finale w Kielcach i Dąbrowie. Swoją drogą pewnie pomylił hale i dlatego do Częstochowy nie dotarł. Później drugi trener Politechniki Pan Jakub Bednaruk obwieścił światu w magazynie Pana "kiedyś Skra, teraz Politechnika", że Wiśnia idzie do Kędzierzyna (o czym już było słychać w styczniu, ale dziwnym trafem przed finałem gada takie rzeczy). Następnie Krzysztof Wierzbowski zaczyna marzyć jak to będzie pięknie udowodnić Pakoszowi, że niesłusznie na niego nie stawiano w AZS-ie. Niestety zapomniał na jakich parkietach wtedy brylował.
Pierwszy mecz wygrany przez AZS Częstochowa. Swoją drogą niezła historia z tego pojedynku mi się przypomniała. Wspomniany już wyżej Pan drugi trener Jakub Bednaruk w czwartym secie liniowemu dawał do zrozumienia co o nim myśli, po tym jak sędzia z chorągiewką pokazał pole po ataku Łukasza Wiśniewskiego. Miałem akurat tę okazję siedzieć na wysokości linii końcowej i piłka była ewidentnie w polu co potwierdzili wszyscy, którzy obok mnie siedzieli. Dwóch ludzi tylko widziało inaczej Marcin Nowak oraz Jakub Bednaruk, którzy jeszcze przez kilka minut machali rękami, że był aut. Ale to taka mała zabawna historyjka.
Po meczu rewanżowym pierwsze co mogliśmy przeczytać od sfrustrowanych kibiców Politechniki, jak ich sędzia oszukał. Okej. Było pole, nikt tego nie podważa. Wszyscy jednak powtarzają JEDNĄ PIŁKĄ CAŁEGO MECZU SIĘ NIE PRZEGRYWA. Mówił o tym Wojciech Drzyzga, w ostatniej akcji Skra - Zenit (OSTATNIEJ!!!), pisali o tym inni dziennikarze przy okazji finału Challenge Cup.
A teraz pretensje ma się do kibiców z Częstochowy, bo zamiast płaszczyć się i zwracać Puchar cieszą się ze zwycięstwa swego zespołu. Bo jesteście biedni, bo zawodnicy odejdą, bo to, to tamto. I co z tego?
Jak Wy macie coś jeszcze osiągnąć w Plus Lidze czy Pucharach, jak nawet band Ledowych nie mogliście sobie załatwić,a już nie mówiąc o sprzedaży praw telewizyjnych do finału, które oddaliście za 0zł
Radek Panas, który jest świetnym trenerem sam za Was wszystkie nie załatwi.
Proponuje więc, żebyście cieszyli się z Waszego ogromnego sukcesu jakim jest drugie miejsce w Pucharze Challenge. I miejcie nadzieję, że jednak to da impuls do tego, żeby siatkówka w Warszawie przetrwała.