Jeśli jeszcze miałbym na kogoś psioczyć, to tymi osobami są Daniel Pliński i Michał Winiarski. O Sebastianie Świderski nie wspominając...
Ten pierwszy zawiódł na całej linii, nie wiem co mogło być tego przyczyną... Przecież to on powinien grać, a nie Marcin Możdżonek, który, mimo licznych przebłysków swojego dużego talentu, nie podołał presji w najważniejszych momentach posyłając piłki w aut.
Daniel jest zawodnikiem doświadczonym i dotychczas można było na niego liczyć w każdej sytuacji i każdym elemencie.
A w Pekinie zachowywał się jak dziecko we mgle, był powolny i tak jakby czymś rozkojarzony... Brakowało mi na tym turnieju takiego Daniela, jakiego znamy.
Michał Winiarski... "Zawodnik kompletny"... "Mistrz Italii"... "Najlepiej wyszkolony technicznie zawodnik w polskiej ekipie"...
Kończy jakieś 3 na 10 piłek.. ?

W fazie grupowej LŚ wszystko u Michała wyglądało cacy - wszystko ww. epitety pod jego adresem spływały z mych ust ciurkiem. W Rio de Janeiro zacząłem się niepokoić, ale powtarzałem sobie, że to tylko wypadek przy pracy... że wtedy nie poszło wszystkim naszym Orłom... Aż nadeszła Olimpiada, a mnie szczęka opadła do samej ziemi. Nie wiem jak Wy, ale nie ja poznaję tego Pana... I nie mówię tu o bujnej czuprynie i gęstym zaroście, ale o postawie Michała w ataku. Pamiętam, jakby to było wczoraj - Turniej Finałowy LŚ w Katowickim Spodku, mecz z Francuzami, końcówka seta. Gra toczyła się na przewagi, cios za cios, Michał dostał wtedy 4 lub 5 piłek pod rząd. Skończył wszystkie. A ja spadłem z fotela.
A w Pekinie zobaczyłem już tylko cień tej fantastycznej skuteczności Winiarskiego sprzed roku. Nie mogę odmówić mu świetnej postawy w przyjęciu - tam absolutnie nie mam się do czego przyczepić - ale atak? No comments... Mam tylko nadzieję, że słowa Michała, że "już zawsze chciałby mieć taką skuteczność w ataku jak w Pekinie" były tylko bardzo ponurym i sarkastycznym żartem...
Sebastian Świderski - melodia przeszłości... I to wszystko, co wolałbym powiedzieć na jego temat, bo w innym przypadku zostałbym zbanowany.
No i nareszcie Raul Lozano... Jego bzdurne decyzje, kompletnie niewytłumaczalne trzymanie się nazwisk, pozbawiło nas półfinału... A kto wie? Może i medalu? W dzisiejszym meczu Możdżonek i Wika powinni grać od samego początku ! A nie wchodzić wtedy, kiedy wszystko jest już praktycznie pozamiatane ! Po ich wejściu jakimś cudem wygraliśmy 3 i 4 seta, ale ofiara, jaką złożył Lozano w postaci pierwszego i drugiego seta była już nieodwracalna... Przegraliśmy tie-breaka po wyrównanym pojedynku, lecz sądzę, że gdyby był to set rozgrywany do 25 wygralibyśmy go. Powiem więcej - gdyby Wika i Możdżon grali od początku tego meczu, byłoby 3:0 dla nas. Ewentualnie 3:1.
Także dziękujemy Panu bardzo, Panie Lozano, za przekreślenie swoimi bzdurnymi decyzjami szansy, na którą czekać będziemy musieli kolejne 4 lata. Za przekreślenie marzeń niektórych zawodników naszej kadry, dla których były to ostatnie Igrzyska w ich zawodowej karierze, by w końcu pokazać się na Olimpiadzie z dobrej strony. Dziękujemy. I żegnamy...
Postacie "in plus" w Polskiej Kadrze - Marcin Wika, Krzysiek Ignaczak, Paweł Zagumny, Łukasz Kadziewicz (no powiedzmy), Mariusz Wlazły, Marcin Możdżonek (zapominam mu końcówkę dzisiejszego meczu...).