kanimo pisze:@krzysiu
Jak wobec tego wytlumaczysz i ocenisz wygranie bez wiekszych problemow z niespecjalnie niziutka i wyskakana Kuba?
Nie chce odpowiadać za Krzysia, ale Kubańczyków w meczu z nami to pogrążyły jednak głównie ich błędy własne. Nie byli wcale tak daleko od wygrywania poszczególnych setów znami, tylko że w kluczowych momentach im nerwy zawodziły i strzelali po autach. Nasi mniej ryzykowali, może za wyjątkiem jednego Halaby, który podejmował w tym meczu ryzyko na zagrywce, również na kontrach często wybierali bezpieczne plasy, albo wręcz oddawali piłkę na drugą stronę zamiast podjąć ryzyko, ale akurat z drużyną robiącą tyle własnych błędów takie kunktatorstwo się opłacało. Natomiast na błędy własne Japończyków w obronie, czy też na błędy w obronie Brazylijczyków to naprawdę trudno jest liczyć i w takich wypadkach nie można wstrzymywać ręki.
kanimo pisze:Nie wiem jakie byly problemy zdrowotne. Ale widzialam w pierwszym spotkaniu Halabe hulajacego z pipa az milo. Zas od drugiego spotkania ten zawodnik zgasł
Zgasł i przestał być uruchamiany tak często jak w meczu z Kubą z VI strefy, bo potem już wyraźnie gorzej w meczach Brazylią i Japonią przyjmowaliśmy. Jeżeli chodzi o ataku to nasi środkowi też specjalnie na tym turnieju rywali nie straszą, bo chyba nie mają specjalnie czym, więc Komendzie pozostało granie prawe-lewe, lewe prawe. I chyba to cała tajemnica
kanimo pisze:Zreszta formula turnieju wytracil bron zawodnikom dysponujacym mocna, atakujaca zagrywka. I faworyzuje zespoly mocno techniczne, jak Brazylia, Argentyne, Japonia.
Ja też tak myślałem do wczorajszego meczu Rosja-Argentyna, ale właśnie młodzi Rosjanie udowodnili mi, że się tutaj myliłem. Rosjanie wygrali ten mecz w zasadzie tylko i wyłącznie dzięki swojej mocnej zagrywce. W decydującym 7 secie przy zmianie stron było 8:5 dla Argentyny, ale Bodgdan, Pirainen i Pankow choć robili wcześniej bardzo dużo własnych błędów serwisowych i było to w niektórych setach dla Rosjan bardzo kosztowne, potrafili jednak podjąć w tym meczu ryzyko wykonania mocnej zagrywki i w tym decydującym dla losów całego meczu momencie nie zawiedli. Odrzucili od siatki Argentyńczyków, którzy wcześniej przyjmowali floty z uśmiechem na ustach, wyszli na prowadzenie 11:10 i po chwili mogli cieszyć się zwycięstwem w całym meczu. Japończycy w meczu z nami też ryzykowali mocną zagrywką i zwłaszcza ich atakującemu naprawdę fajnie to wychodziło - mieliśmy z jego zagrywką w kilku ustawieniach bardzo duże kłopoty. Nasi w ogóle nie podejmowali ryzyka tego typu - Lipiński jako zawodnik zadaniowy wchodził na zagrywkę zmieniając któregoś z środkowych, ale i on zagrywał bezpiecznie flota. Przywiązaliśmy się do myśli, że ten turniej te będzie "wielka epoka balonowa", ale inne drużyny udowadniają, że można jednak próbować grać trochę inaczej i przede wszystkim nie bać się na zagrywce ryzyka.
kanimo pisze:Do @drakjul:sprawdz moze jaka iloscia zawodnikow w grupach mlodzika czy mini siatkowce moga pochwalic sie najlepsze mlodziezowe kluby polskie i jak to sie przeklada na regularnosc dostarczania zawodnikow do kadry seniorskiej
No taki Stephen Boyer - najnowszy meteor reprezentacji trójkolorowych, to akurat niewiele ma wspólnego z francuskim systemem centralnego szkolenia. On jest przecież z Reunionu - zdaje się, że zdążył nawet wystąpić nawet w mistrzostwach Afryki w reprezentacji tej mającej dużą samodzielność francuskiej wyspy-kolonii położonej praktycznie na środku Oceanu Indyjskiego. Kiedy wyjechał ze swojej wyspy na podbój świata i zjawił się w metropolitarnej Francji początkowo na jego talencie się nie poznano. Jeszcze dwa lata temu na MŚ U21 był przyjmującym i tylko rezerwowym francuskiej reprezentacji. Dopiero "Il Professore: Silvano Prandi w Chaumont zabawił się w poławiacza pereł - stary Włoch chłopaka wypatrzył, namówił na zmianę pozycji, oszlifował i voila - po dwóch lata zawodowej kariery Boyer to wielka międzynarodowa gwiazda siatkówki. Jaki francuski trener na to by postawił dwa lata temu? Żaden. Francuzi naprawdę mają tutaj za co dziękować 70-letniemu włoskiemu szkoleniowcowi.
Tak jak mowie-dobrzy zmiennicy potrzebni sa chociazby do wysokiego poziomu treningu. I Francuzi takich maja, moga wiec przez jakis czas pozostawac u siebie. Amerykanie maja sytuacje kompletnie do naszej nieporownywalna i jakiekolwiek przenoszenie modelu szkolenia jako calosci na nasz grunt jest raczej chybione.
Sam Laurent Tillie jakoś kilka lat temu nie do końca wierzył w ten cały francuski system szkolenia, a bardziej wierzył właśnie w system północnoamerykański, skoro wysłał syn najpierw do Kanady, później do Stanów po naukę.
Zresztą Francuzów grających siatkówkę na amerykańskich uczelniach pojawia się coraz więcej. Choćby partnerem Szereszenia na przyjęciu w "6" w mistrzowskiej drużyny akademickiej z Ohio był Maxime Hervoir, więc nie przesądzając którą reprezentację - polską, czy francuską sam Nicolas w przyszłości wybierze, to dwóch zawodników mających obywatelstwo francuskie zostało w tym roku uniwersyteckimi mistrzami USA w siatkówce. Nawiasem mówiąc, od nas w tym roku za ocean na studia wybiera się z Trefla Maciek Ptaszyński i jestem ciekawy jak ten już bardzo dobrze ułożony i wyszkolony technicznie 19-latek sobie tam poradzi.
Sprawa jest prosta. Albo masz super szkolenie albo masz super demografie. My mamy nierowne szkolenie i upadajaca demografie.
Nie narzekajmy tak bardzo na demografię, bo nie mamy powodu. Jesteśmy naprawdę ciągle znacznie większym krajem, choćby od takiej Serbii, a siatkówka dla młodych ludzi jest sportem drugiego, lub w przypadku kobiet nawet wyboru i ma większą siłę przybicia i znacznie lepiej zorganizowaną bezę niż koszykówka, piłka ręczna, rugby, czy waterpolo - sporty, które w choćby w takiej Francji popularnością są ciągle bardzo daleko przed naszą dyscypliną.
Zresztą jak sama dobrze wiesz siatkarska elita reprodukuje się świetnie sama, jak chyba w żadnym innym sporcie. I to niezależnie, czy mówimy o Polsce, Rosji, Francji, czy Włoszech mniej więcej połowa siatkarzy, lub siatkarek którzy osiągają poziom reprezentacyjny dziedziczą talent w drugim, a bywa - jak w przypadku takiego Rossard w trzecim, lub nawet czwartym pokoleniu, skoro już dziadek Nicolasa 70 lat temu grał regularnie w reprezentacji Francji. Rosja to też niby olbrzymi kraj i gdzie mnogo wyrośniętych na schwał młodych ludzi, ale nawet aktualnej w reprezentacji Rosji juniorów nieprzypadkowo trafiamy same dobrze znajome nazwiska: Jakowlew, Antonow, Tietiuchin, Spirydonow. A do tego połowę z nich wyszkoliła trenerka o nazwisku Wierbow, a drugą połowę inna trenerka o nazwisku Abramow. I to też nie jest wcale przypadek.