Jarosz w meczu o brąz ME 2011 był zmieniany i będąc trzecią opcją ataku zagrał na <20% efektywności w ataku. Czy taki występ atakującego można uznać za ''w pełni udany'' i określić go jako bycie ''pierwszoplanowym bohaterem spotkania''? No bo - przy calej sympatii - gdy atakujący, jak by nie zagrywał, nie jest w stanie efektywnie radzić sobie z byciem trzecią opcją ataku i nie gra równo na dystansie meczu, to chyba takiego występu nie można uznać za w pełni udany, a co dopiero uznawać za bohaterstwo...
Nie do końca więc rozumiem naginanie rzeczywistości w ocenie jednego z tej dwójki - przecież nawet w tym 2011 roku to te udane występy Jarosza brały się jednak w sporej mierze stąd, że gra naszej drużyny była oparta na lewym skrzydle. Więc to, że Jarosz był w stanie w meczu o brąz ME pociągnąć seta swoją zagrywką, w sytuacji naszej obecnej kadry chyba nie miałoby przełożenia, gdy nasza cała gra w ofensywie oparta jest na atakującym - a przecież wtedy, jak można sprawdzić w statystykach, Jarosz dostał 21 piłek do ataku (zmieniający go Gruszka - 3), gdy Kurek i Kubiak łącznie atakowali 65 razy. W meczu z Argentyną o brąz w tym F8 to też Kurek dostawał najwięcej piłek do ataku - a przecież my od dwóch sezonów gramy tak, że nasza gra jest w dużej mierze oparta na atakującym - Wlazły był najlepiej punktującym Mistrzostw Świata, a Kurek fazy interkontynentalnej LŚ, a atutem naszych przyjmujących jest raczej wszechstronność. Tutaj argumentem mógłby być ten świetny mecz Jarosza z Iranem, jako przykład spotkania gdzie trzymał atak naszej reprezentacji - ale i Konarski takich spotkań jednak wbrew pozorom trochę miał.
Różnica jest taka, że Jarosz potrafił udźwignąć rolę autentycznego lidera drużyny, nie tylko w wygranym, ale też niesłychanie ważnym - bo właściwie decydującym o awansie do Final Four Ligi Światowej z Iranem
A nie uważasz, że udźwignięcie roli autentycznego lidera drużyny w wygranym meczu ma jednak bardzo względny charakter, a na ostateczną ocenę tego ''autentycznego lidera'' jednak zawsze duży wpływ mają koledzy z drużyny?
Pierwszy mecz Jarosza z Iranem: 5 setów, 16 punktów, 14/32 w ataku (10 błędów), 1 blok, 1 as
Drugi mecz Jarosza z Iranem: 4 sety, 22 punkty, 19/32 w ataku (4 błędy), 2 bloki, 1 as
Pierwszy mecz Konarskiego z Iranem sprzed roku: 4 sety, 17 punktów, 15/30 w ataku (5 błędów), 2 bloki, bez asa.
Drugi mecz: 3 sety, 15 punktów, 13/26 w ataku (5 błędów), 1 blok, 1 as.
Statystycznie Konarski zagrał rok temu nawet lepiej z Iranem niż w tym roku Jarosz. Więcej punktów na set, lepsza efektywność ataku przy większej liczbie ataków na set - a przecież, kto pamięta tamte mecze sprzed roku - to nasza gra wyglądała fatalnie, a momentami dostawaliśmy okropne baty. Tak, to tylko statystyki, a pewnie te punkty zdobywane przez Jarosza znaczyły znacznie więcej - ale to, jak wspominałem, chyba jest jednak zależne od tego, że siatkówka to wyjątkowo drużynowy sport i udowadnianie wyższości jednego, bo grał w dużo lepszej drużynie, nie do końca ma rację bytu.
Zresztą, rok temu Konarski gdy w Krakowie graliśmy z Brazylią - zagrał również świetnie - zdobył zdecydowanie najwięcej punktów na parkiecie przy dobrej efektywności, świetnie serwował, a my wygraliśmy 3-1. Tyle, że znowu - do awansu nam ostatecznie zabrakło jednej wygranej (teoretycznie), a ten awans przegraliśmy w Iranie - a tam Konarski był naszym zdecydowanie najlepszym zawodnikiem. Więc gdyby Konarski mógł liczyć na wsparcie takie, jakie od kolegów w tym roku dostał Jarosz - to i tamten mecz mógłbyś uznać za przykład spotkania, w którym tym razem Konarski "potrafił udźwignąć rolę autentycznego lidera drużyny, nie tylko w wygranym, ale też niesłychanie ważnym - bo właściwie decydującym o awansie do Final Four Ligi Światowej z Brazylią".
Więc możemy się pewnie tak przerzucać, ale wydaje mi się, że szukanie tych przykładów o wyższości jednego nad drugim wygląda w tym kontekście kuriozalnie, że wszyscy jak tu jesteśmy - przyznamy, że ani jeden, ani drugi do atakujących naszych marzeń to raczej nie należy.
Jeżeli ktoś wobec Jarosza pokłada rzeczywiście wiarę, że daje on nam nadzieje - by w ważnym meczu pociągnąć grę w ataku naszej reprezentacji - droga wolna, ale ja myślę, że w tym momencie obaj dają ją podobnie niską, bo to po prostu nie są zawodnicy tego formatu. Jestem przekonany, że dla Antigi Konarski - gdyby w kadrze chciał grać Wlazły, a zdrowy i w formie byłby Bociek - byłby dopiero czwartą, a Jarosz piątą opcją do gry, a jeżeli mam rację, to jednak pokazuje przed jakim wyborem stoi Francuz. W takich okolicznościach wybór zawodnika, który jednak jest lepszym zadaniowcem wydaje mi się logiczny, zwłaszcza, że jak w poprzednim poście wspominałem - nawet jak weźmiemy mecze na dłuższym dystansie to Konarski Antigi nie zawodził. Ogólnie problemem naszej reprezentacji - przynajmniej do czasu powrotu Winiarskiego i być może (miejmy nadzieję) Wlazłego - to właśnie ławka rezerwowych, a czy w drużynie pojawi się Jarosz, czy Konarski, to ma naprawdę małe w tym kontekście znaczenie.