by Jan Solarek » 5 Nov 2012, o 01:05
Do kraju puka zima to może taki nieco cieplejszy temat:)
Dane mi było obejrzeć na żywo mecze o medale turnieju mężczyzn.
Boiska ustawione w scenerii centrum Londynu z widokami na charakterystyczne dla miasta budynki (Big Ben, koszary gwardii królewskiej, mieszkanie premiera rządu).
Wspominałem w poście dotyczącym piłki siatkowej halowej o kolorystyce aren sportowych zmagań ostatnich igrzysk. Piłce siatkowej plażowej przypadł w udziale fiolet i jego odcienie.
Plażówka cieszyła się niesamowitym zainteresowaniem, dość powiedzieć że bilety na finały turnieju kobiet i mężczyzn były sporo droższe niż bilety na finał koszykówki (spodziewany udział gwiazd NBA), o siatkówce halowej nie wspominając (różnice w cenie sięgające 70 %).
Dystrybucja biletów pozostawiała wiele do życzenia. Pierwsza tura sprzedaży zakończyła się około ... 1,5 roku przed igrzyskami. Po drugiej turze uruchomiono sprzedaż internetową. Sprzedaż szła dwutorowo: organizatorzy dorzucali bilety ze swej puli a ci którzy nabyli w pierwszych dwóch turach, mogli odsprzedać. Bałagan był spory, co szczególnie już było widoczne podczas igrzysk. Media pokazywały Anglików, którzy mieli pretensje o to, że zapłacili za organizację igrzysk (podatki) a nie mogli kupić biletów choćby na eliminacje jakichś zawodów, gdy się okazywało, że momentami trybuny jakiejś areny były zapełnione np. w połowie. Oddźwięk igrzysk poza Londynem był negatywny i nawet wysoka pozycja Wielkiej Brytanii w generalnej klasyfikacji medalowej nie przesunęła wskaźnika zadowolenia powyżej 50 % ankietowanych. Epoka straszenia wszystkich wszystkim przyniosła np. taki skutek, że w pierwszej turze dystrybucji biletów udział zagranicy wyniósł 2%. A w Londynie strach przed korkami i miliardami turystów miał tak wielkie oczy, że ci którzy zostali, twierdzili, że chcą by igrzyska się nigdy nie skończyły. Faktycznie, tak pustego metro w godzinach szczytu nigdy wcześniej, nawet po zamachach, nie widziałem.
Co do samych biletów, to dwie sprawy. Z całej listy "warunków zakupu" wynikało, że nabywca ma jedno prawo: zapłacić. A druga rzecz, to dystrybucja, by zapewne uniknąć fałszerstw, zaczęła się tak późno, że gdy przekraczałem granicę, urzędnik imigracyjny poprosił bym pozwolił mu pokazać bilet kolegom (nie znali wyglądu blankietu).
Na kupujących czekała jeszcze jedna niespodzianka: konieczność zapłaty kartą z dystrybucji visa.
Po przejściu tych wszystkich historii można się już było przygotowywać do uczestnictwa w święcie sportu.
Anglicy zrobili niesamowity PR piłce plażowej, szczególnie ... żeńskiej. Prasa bulwarowa stawiała sprawę wprost: to dyscyplina, gdzie po piachu biegają cztery, rozebrane prawie do naga, kobiety. Zatem dużym rozczarowaniem dla wielu kibiców było to, gdy w sesjach wieczornych zawodniczki, ze względu na chłód, grały w t-shirtach. Pretensje o to na poważnie wyrażały także niektóre media. Jednakże przed meczami o medale organizatorzy zapowiedzieli powrót do strojów plażowych, co się faktycznie stało. Faktem jest, że zdecydowanie trudniej było kupić bilety na turniej żeński niż męski.
Organizacja wejścia na areny gdzie była rozgrywana siatkówka w obu odmianach/dyscyplinach, bardzo dobra. Szybkie przejście, mili wolontariusze, uśmiechnięci policjanci i żołnierze. W materiałach od organizatorów otrzymanych z biletem, czas przybycia na arenę był określony z bardzo dużym marginesem. Przy tłumie kibiców zdążających na mecze przejście całej procedury nie zajęło więcej niż kwadrans, podczas gdy organizatorzy określali ten czas na około 2 godziny.
Pogoda jest, mimo wszystko, mało przewidywalna ale rozgrywanie finału mężczyzn przy świetle elektrycznym, na zakończenie pięknego, słonecznego dnia, uważam za odarcie tej dyscypliny z "naturalnego wdzięku".
Zawody w piłce plażowej toczyły się jakby w dwóch wymiarach. Jednym było zmaganie sportowców, drugim to co proponował kibicom spiker zawodów. Publiczność była do tego stopnia przypadkowa, że nietrudno było zauważyć sporo ludzi opuszczających arenę w trakcie piłek meczowych.
Holendrzy pewnie do dziś się zastanawiają jak mogli ten brąz przegrać. No ale w trzeciej partii po prostu zagrali tak, jakby ich mecz emocjonalnie przerósł.
Pierwsza partia finału wyraźnie pod kontrolą pary z Niemiec, druga dla Brazylijczyków. W trzeciej, gdy wszystko wydawało się już jasne, na zagrywkę poszedł E. Rego i ... mogło się różnie skończyć. Po ostatnim ataku sędzia tej linii (ale stojący daleko od miejsca upadku piłki) wskazał aut, sędzia liniowy najbliższy piłki wskazał boisko i po chwili zmienił wskazanie, sędzia drugi uciekł od decyzji i będący dość daleko od miejsca upadku piłki sędzia pierwszy ... zakończył mecz. Nie ma chyba nic bardziej zniechęcającego do uprawiania sportu, jak zobaczyć taką postawę rozjemcy. Jak można zdecydować o złotym medalu nie mając pewności o racji swego wskazania? Ano można, tylko często taki człowiek "na słupku" nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji czynu. Ponoć któraś z telewizji odważyła się pokazać, że rację mieli Brazylijczycy i finał powinien był trwać. Jak później się cieszyć ze złota? Jak przyjąć srebro?
Po meczu miła sprawa. Brązowi medaliści, Łotysze, ubrani w reprezentacyjne dresy, wyszli do kibiców. Zgromadził się mały tłum, medaliści pokazali "blachy", kibice mogli dotknąć, porozmawiać. A następnie z gromadą fanów z Łotwy udali się do pobliskiego pubu świętować sukces.
To co byłoby bardzo złe dla plażówki, gdyby z turnieju olimpijskiego przeniosło się na inne zawody, to ... sprzedaż alkoholu. Sami wolontariusze, ochrona i w końcu organizatorzy przyznali, że sporo kibiców było pijanych i ich zachowanie niekoniecznie współgrało ze sportem, bezpieczeństwem i komfortem odbioru widowiska przez innych uczestników.