kanimo pisze:Jak juz jestesmy przyzwyczajeni-mile wiesci o kadetach. Wygrany sparing z Argentyna, sporo punktow Kwolka i obaj srodkowi po 10 (oszczedzanie w Anapie dobrze im zrobilo).
Moze i wyniki sporo ponizej oczekiwan sa mozliwe, to w koncu bardzo mlodzi zawodnicy.
Ale oczekiwania sa dosyc wysokie w stosunku do tej grupy. Druzyna bez slabych punktow (ewentualnie zmiennicy moga byc takim).
Kazdy z nich indywidualnie to talent, niezle wyszkolenie i wszechstronnosc. Plus zgranie i dojrzaly system gry.
Jak dla mnie byliby w stanie pokonac reprezentacje B nazywana zapleczem kadry.
StanLee pisze:Kadeci nie ugraliby seta z naszą kadrą B.
Ja też bym się zbytnio nie rozpędzał z podobnymi typowaniami w ciemno. I właściwie dlaczego od razu przeciwnikiem ma być reprezentacja Kowala? Może niech najpierw w grze kontrolnej kadeci spróbują pokonać o rok-dwa lata starszych kolegów z kadry Bednaruka? Tym bardziej, że taki mecz dałoby się nawet teraz bez problemu zorganizować
Memo pisze:Dokładnie, zejdźmy na ziemię, to kadeci.
Ostrożność z mocne stąpanie po ziemi na pewno jest wskazana. Trzeba też być uczulonym na to, w rozgrywkach młodzieżowych szczególnie ostatnio zdarza się tak, że spośród zawodników zdawałoby bardzo mocnych, medalowych drużyn U-19, czy U-21, potem, po brutalnym zderzeniu z dorosłą siatkówką, mało kto się potem odnajduje. Taki wypadek całkiem niedawno przerabiali na swojej skórze choćby Rosjanie, którzy w roczniku 1991/1992 zdobyli w rocznikach juniorskich mistrzostwo Europy i Świata, ale nie miało to potem wielkiego przełożenia na nieszczególne kariery tych zawodników w już poważnym sporcie zawodowym. Przyjmujący Leonid Szczadiłow MVP i najlepszy atakujący mistrzostw świata U-21 w Brazylii w 1991, w drużynie Surgutu, która w lidze rosyjskiej do potentatów przecież nie należy, do tej pory nie jest w stanie przebić się do pierwszej szóstki i jeśli w ogóle pojawia się na boisku, to grywa tam ogony.
Podobnie jest z większością jego kolegów z te drużyny, którzy cztery lata temu oprócz złotych medali potrafili z takich imprez przywozić całą furę nagród indywidualnych: dla najlepszego rozgrywającego, blokującego, czy libero. Właściwie jedyny wyjątek to rozgrywający Dmitrij Kowaliew – moim skromnym zdaniem w dalszym ciągu najbardziej perspektywiczny rosyjski siatkarz na tej pozycji, mający w nie tak wcale odległej perspektywie spore szansę zastąpić zarówno Grankina, jak i Butko w seniorskiej sbornej. Tyle, że on nie ma jakoś dotąd zupełnie szczęścia, w jeśli chodzi wybory kariery klubowej, bo najpierw w młodości związał się wieloletnim kontraktem z outsiderem rozgrywek superligi - klubem z Permu, a ostatnio jak już po wielkich perturbacjach i półrocznym zawieszeniu udało się mu stamtąd wyrwać i przejść do Guberni Nowosybirsk, to szybko okazało się, że i ten klub jest w zasadzie bankrutem. Uważam jednak, że do wielkiej siatkówki ten zawodnik wcześniej, czy później, ale na pewno jednak trafi i kto wie, czy nie zostanie jeszcze bohaterem wielu wielkich imprez, jak finały MŚ, czy IO.
Natomiast, czy kiedykolwiek spotkamy się na tym poziomie z jego kolegami, złotymi juniorami z drużyny młodzieżowych? Nie sądzę. Znakomity trener rosyjskich drużyn młodzieżowych Siergiej Szlapnikow, między innymi odkrywca talentu Maksima Michajłowa kilka razy podczas pracy z tą grupą w wywiadach wcale nie ukrywał tego, że jako kolektyw ta drużyna jest bardzo silna, ale szczególnie na skrzydłach jakiś wielkich siatkarskich indywidualności, na przykład na miarę Michajłowa, to on tam jednak jednak nigdy nie dostrzegał. I z perspektywy mijającego czasu, ten świetny fachura jak widać wcale się nie pomylił. Tytuły indywidualne przyznawane przez CEV, czy FIVB jego chłopcom na takich turniejach, nie mogły mu zamydlić oczu, bo jednak wszyscy wiemy na jakiej zasadzie są one przyznawane – najczęściej trafiają one niejako z rozdzielnika do zawodników głównie dwóch najlepszych, a maksymalnie czterech czołowych drużyn w turnieju, albo na podstawie statystyk fazy pucharowej turnieju, które drużyna wygrywająca turniej, jedyna bez porażki w tej fazie, ma oczywiście zwykle i tak najlepsze. I nie tylko Rosjanie są przykładem, że można mieć mocna drużynę, ale nie mieć indywidualności; - z młodych siatkarzy argentyńskich, z Finoli na rozegraniu i młodym Castellanim na ataku, których wówczas w finale MŚ 2011 juniorska sborna w Rio pokonała, do dorosłej, reprezentacyjnej siatkówki przez te już cztery minione lata, też jeszcze nikt się jakoś nie przebił. I bardzo podobnie jak w drużynie rosyjskiej juniorów z 2011, wydaje się dziś, ze w dającej się przewidzieć przyszłości, jakieś szanse ma to jedynie argentyński rozgrywający– czyli wspomniany już Juan Ignacio Finoli, grający dziś już w Europie, w belgijskim klubie Noliko Maaseik. Choć z drugiej strony jak wiemy, akurat na tej pozycji rywalizacja o dwa miejsca w drużynie Julio Velasco i tak już niesłychanie ostra, więc niewątpliwie będzie mu niezwykle ciężko.
Pokazuje to, jak czasami zdradliwe potrafią być dziś wyniki takich turniejów U-19, czy U-21 z punktu widzenia późniejszych indywidualnych karier siatkarzy. Z pozycji interesów reprezentacji seniorskiej, pewnie znacznie bardziej opłaca się mieć od "drużyny bez słabych punktów" autentycznie dwie, trzy perełki - prawdziwe siatkarskie indywidualności w każdym roczniku młodzieżowym, w których rozwój poprzez start w takich imprezach w końcu przede wszystkim inwestujemy. Patrząc choćby na innych taka strategia i takie podejście do rozgrywek młodzieżowych, w których nie tyle chodzi o gonienie wyniku, co właśnie przede wszystkim rozwój indywidualny, bardzo często dobrze się sprawdza. W tamtym turnieju w 1991 w Rio grali np. w drużynie US choćby Christenson i Taylor Sander, w drużynie Iranu Mirzajanpour i Fayazi, canarinhos- Lucarelli, w Serbii Atanasijević, Uros Kovacević, Lisinać i i Jovović - czyli aż 4 siatkarzy z podstawowej szóstki Nikoli Grbica, która wywalczyła w tegorocznej LŚ srebrne krążki. I wszyscy oni, patrząc na nagrody indywidualne, czy nawet na wydawałoby się bardziej obiektywne indywidualne, turniejowe statystyki, znaleźli się w cieniu Leonida Szczadiłowa – akurat w siatkówce seniorskiej do dziś siatkarza kompletnie anonimowego.
Oczywiście również ci amerykańscy, irańscy, serbscy siatkarze też się już wówczas w swoich ekipach wyróżniali, ale nie na tyle, żeby decydować o wygranych swoich ekip w konfrontacji z drużynami z Rosji, czy Argentyny, mającymi najwyraźniej mniej wielkich i perspektywicznych talentów w składzie, ale za to z pewnością także znacznie i mniej słabych punktów. Wyniki turniejów młodzieżowych, a także nagrody indywidualne potrafią więc być jednak bardzo często zwodnicze.
Niemniej wygrywać zawsze warto, kibicować młodym siatkarzom też na pewno warto, więc bardzo mocno trzymamy kciuki za powodzenie naszych chłopaków.
StanLee pisze:
Biorąc pod uwagę, że Brazylia przegrywa wszystko jak leci w tej kategorii wiekowej z Argentyną, której najwyższy zawodnik ma 196 cm wzrostu - to może to być z naszej perspektywy bardzo ciekawy turniej.
196 cm = mniej problemów z wyszkoleniem technicznym, a zwłaszcza z koordynacją ruchową w tym wieku. Pewnie przyjmujemy, bez porównania lepiej bronimy, stabilniej serwujemy, w przypadku środkowych znacznie szybciej biegamy pod siatką ustawiając blok na skrzydle. Ale każdy kij na dwa końce - z mniej niż 196 cm to za większość tych argentyńskich chłopaków w siatkówce seniorskiej na poziomie reprezentacyjnym nie będzie miała pewnie czego szukać. Brazylijczycy od dobrych kilku już lat zaczęli jednak wyraźnie stawiać na centymetry w szkoleniu centralnym (pewnie nawet nieco z tym przesadzając) i także z tego powodu, rozwój ich siatkarzy ma prawo być wolniejszy. Zdaje się, że reprezentacja młodzieżowe z roczników 91/92 ze wspomnianym Finoli, też ogrywały "jak leci" najpierw kadetów, a potem juniorów brazylijskich, np w mistrzostwach Ameryki Płd, natomiast widocznego przełożenia na siatkówkę seniorską to jednak przecież potem jakoś nie ma.
Warto zauważyć, że nasza aktualna reprezentacja kadetów statystycznie też jest nieco niższa niż ich starsi koledzy - reprezentacje kadetów i juniorów roczników 95/96, czy 93/94 i też można w związku z tym liczyć, przynajmniej na razie w rozgrywkach młodzieżowych, na podobny jak u Argentyńczyków handicap: lepsze przyjęcie, czy lepszą obronę - przynajmniej w porównaniu i na tle większości drużyn U-19 w Europie. Natomiast, czy brak tych kilku centymetrów nie odbije się negatywnie na indywidualnych karierach niektórych siatkarzy i czy rzeczywiście będą oni w stanie wejść na najwyższy międzynarodowy poziom, wybroniwszy się innymi elementami siatkarskiego rzemiosła, to jednak pewnie bardzo trudno wyrokować na tym dopiero bardzo początkowym etapie ich siatkarskiej kariery.