jinx pisze:Jesli to prawda, to słabo. Karać zawodnika i wypuścić.
Ja jestem tutaj zupełnie innego zdania. Jeżeli Perrin zdecyduje się jednak odejść mimo ważnego kontraktu (w co nie chce mi się jakoś wierzyć) i co więcej - jak czytamy w artykule w PŚ " braku w nim klauzuli o możliwości odejścia", to "Resovia" powinna stanąć nawet na rzęsach, ale jednak doprowadzić do tego, że dla Kanadyjczyka takie numery skończą się dla niego w FIVB roczną dyskwalifikacją i nie zagra nigdzie. Mówi się wtedy trudno, ale są ważniejsze sprawy.
Bo tu nie chodzi nawet o samego zawodnika, tylko o osobę jego agenta i ogólnie tego, że i w tej materii powinny obowiązywać w końcu jakieś zasady, a przede wszystkim ta, że podpisanych umów należy dotrzymywać. A to akurat już drugi identyczny numer, który usiłuje wywinąć Matijasević w tym okienku transferowym, i co więcej znów chodzi o chiński klub, tyle że nie z Szanghaju tylko z Pekinu. W przypadku innego zawodnika Matijasevica - Juliena Lyneela, który wcześniej, jeszcze w maju zdążył podpisać kontrakt z argentyńskim "Personal Bolivar" i którego Chińczycy postanowili skaptować również w trakcie rozgrywek LŚ, bo akurat Francuz wpadł im w oko Argentyńczycy w końcu się ugięli i zgodzili się w końcu na jego odejście do Szanghaju. Ale w przypadku Perrina "Resovia" powinna być teraz bezwzględna i bezkompromisowa - "podpisałeś wcześniej umowę, więc choć po kilku tygodniach się rozmyśliłeś, albo w przyszłym sezonie grasz w Rzeszowie, albo nigdzie". W innym wypadku tacy agenci jak Matijasević, dla którego ważny kontrakt jak się okazuje jest tylko świstkiem papieru rozbisurmanią się jeszcze bardziej i zaczną "wyciągać" zawodników z europejskich, w tym także z polskich klubów do Chin, czy do Japonii (np. na zastępstwo w razie kontuzji wspomnianego Lyneela, czy Conte) nawet w trakcie trwającego sezonu ligowego. Naprawdę chcemy być świadkiem takich sytuacji?
"Co zasiejesz, to zbierzesz" mówi przysłowie - więc ta sytuacja z Perrinem jest testem i sprawdzianem nie tylko dla samej "Resovii", ale w krótszej, lub dłuższej perspektywie dla wszystkich przecież bardzo licznych polskich klubów Plusligi, w których grają zawodnicy tego samego agenta. Bo dziś chodzi o Perinna, a w listopadzie, lub grudniu takim Chińczykom, czy Japończykom nagle może wpaść w oko np. taki Sam Deroo. Więc choć jak mówią amerykańscy mafiosi w filmach "to nic osobistego" i prywatnie do Perrina nic nie mamy, to akurat tym zbójeckim praktykom Matijasevica na pewno trzeba postawić w końcu tamę.
I to jest już teraz i konieczność chwili i przyszłość naszych rozgrywek ligowych. Bo jeżeli nie "Resovia", którą pewnie akurat stać, aby powalczyć o takie zasady i pryncypia - że z podpisanych kontraktów należy się wywiązywać i obowiązuje to obie strony, zarówno siatkarza/agenta zawodnika jak i klub, to kto?