W stosunku do jakiego innego zespołu konkretnie? Bo jeżeli chodzi o Zenit Kazań, Lube, Nowosybirsk, a dodatkowo także Perugie, czy Modene to pewnie i tak właśnie jest, natomiast jeżeli brać europejską pucharową, a tym bardziej plusligową "średnią" to Skra w dalszym ciągu nie ma powodu mieć kompleksów.leeon pisze:To znaczy ze skrzydla mamy kiepskie...
W dużym stopniu dzięki temu, że na krajowym podwórku to Bartek Bednorz od początku sezonu utrzymuje w ataku wręcz kapitalny poziom, bo skończył jak do tej pory 139 z 221 swoich ataków (przy 9 atakach zablokowanych i 14 błędach własnych) - co daje mu po 13 kolejkach ligowych wręcz niewiarygodnie wysoką 63% skuteczność ataku (czyli ma nawet odrobinę lepszą skuteczność niż mniej obciążony w ataku Lisinac!), a nawet równie rewelacyjną jak na skrzydłowego efektywność - 48%. Bartek, ma też jak na razie najwięcej asów serwisowych ze wszystkich siatkarzy Plusligi w sezonie 2017/2018 - bo 22 (ex aequo z Wlazłym).
Szampon, oczywiście jeżeli może grać, a także Ebadipour i Penczew też swoją działkę w ataku dołożą i przynajmniej w Pluslidze trzymają całkiem niezły poziom. W efekcie z 56% skutecznością i 41% efektywnością ataku Skra jest - przynajmniej jak na razie po 13 kolejkach ligowych- statystycznie najlepszą drużyną naszych rozgrywek.
A to, że z przyjęciem zagrywki w Bełchatowie już nie zawsze jest tak różowo, a ofensywny potencjał, którym Skra może imponować w Pluslidze, nie wystarcza już na drużyny ze ścisłego europejskiego i światowego topu, a może nie wystarczyć również na ZAKS-ę (którą do tego europejskiego rozszerzonego topu, powiedzmy 6-8 najlepszych męskich zespołów siatkarskich Starego Kontynentu też wypadałoby zaliczyć) to jakby osobny problem.
Warto mierzyć ambicje i cele sportowe na stan posiadania - na zakontraktowanie siatkarza klasy Leona, Junatoreny, Ngapetha, Michajłowa, Sokołowa, ale też Grozera, czy Atanasijevica, ani Skry, ani żadnego innego klubu siatkarskiego w Polsce w tym momencie zwyczajnie nie stać. I to się w perspektywie kilku najbliższych sezonów (oczywiście po warunkiem, że nie powtórzy się głęboki kryzys na rynkach finansowych i bankowych z lat 2008-2009, który szczególnie we włoską gospodarkę, a pośrednio też w siatkarską włoską Serie A1 mógłby uderzyć także i teraz bardzo mocno - ale tego sobie nie życzmy, bo wtedy i my dostaniemy po głowie obuchem) raczej nie zmieni.