Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Rok 2014 i zdziwienie tekstami Czado Przecież on napisze wszystko dla bólu dupy komentujących. Nie żeby nie miał racji, bo mnie Magiera skutecznie zniechęcił do oglądania reprezentacji na żywo
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Mielewski napisał: "Nieznany mi niejaki @PCzado". Ja jestem zdziwiony, bo ... także zupełnie nie znam człowieka.compact pisze:Rok 2014 i zdziwienie tekstami Czado Przecież on napisze wszystko dla bólu dupy komentujących. Nie żeby nie miał racji, bo mnie Magiera skutecznie zniechęcił do oglądania reprezentacji na żywo
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Siatkówka to taki piękny sport, a ludzie nią zainteresowani/z nią związani, często zajmują się taaakimi głupotami - zawsze mnie to zaskakiwało. Ignorować, i tyle.
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Myślę, że nic nie zrozumiałeś z jego artykułuSkrzypek pisze: Autor chciałby, żeby kibice siatkówki byli jak kibice piłki nożnej... Szkoda, że nie napisał jacy ci drudzy są... Nie podoba mu się, że jest głośno? Kurcze, hala sportowa to nie Carnegie Hall. Czy on spodziewał się, że na finale mistrzostw świata będzie tak cicho jak na meczu GKS Katowice z Wypierdkami Pierdziszewo? Ludzie chcieli pomóc kadrze i to uczynili. Samo siedzenie i wzdychanie po udanych akcjach jak np. w Wimbledonie nie wyczerpywałoby znamion wsparcia.
Nie rozumiem takich ludzi. Napisał, że ogląda siatkówkę. Jeśli tak rzeczywiście było, powinien wiedzieć jaka jest specyfika kibica, mógł nie kupować biletu, na pewno znaleźliby się inni chętni.
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Tak jak polsat zawłaszczył siatkę, tak magiera jest w samozachwycie.Skrzypek pisze:Autor chciałby, żeby kibice siatkówki byli jak kibice piłki nożnej... Szkoda, że nie napisał jacy ci drudzy są... Nie podoba mu się, że jest głośno? Kurcze, hala sportowa to nie Carnegie Hall. Czy on spodziewał się, że na finale mistrzostw świata będzie tak cicho jak na meczu GKS Katowice z Wypierdkami Pierdziszewo? Ludzie chcieli pomóc kadrze i to uczynili. Samo siedzenie i wzdychanie po udanych akcjach jak np. w Wimbledonie nie wyczerpywałoby znamion wsparcia.lucass90 pisze:http://www.slask.sport.pl/sport-slask/1 ... ndeks_news
I co myślicie? Bo na TT eksperci oburzeni Jak dla mnie, facet ma dużo racji, ale został potraktowany jak każdy, kto śmiał wygłosić jakiekolwiek słowo nawet najmniejszej krytyki...
Nie rozumiem takich ludzi. Napisał, że ogląda siatkówkę. Jeśli tak rzeczywiście było, powinien wiedzieć jaka jest specyfika kibica, mógł nie kupować biletu, na pewno znaleźliby się inni chętni.
Masz wybór jak kibicować? nie bo magiera wie lepiej co bardziej jest fajne
Ostatnio zmieniony 24 wrz 2014, o 22:37 przez madlark, łącznie zmieniany 1 raz.
Niech się sępy z polsatu udławią. Wróg publiczny polskiej siatkówki: polsat
Łańcuch pęka tam, gdzie jest najsłabsze ogniwo
Ostatnie sekundy są najważniejsze
Łańcuch pęka tam, gdzie jest najsłabsze ogniwo
Ostatnie sekundy są najważniejsze
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Przedstaw mi proszę co Ty zrozumiałaś. Może to rozjaśni moją ociemniałą głowęEdyta pisze: Myślę, że nic nie zrozumiałeś z jego artykułu
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Domyślam się, co napisze Edyta, i już jej przyznaję rację. Nie mam zdania w tej kwestii, ale jest grupa ludzi, która ma podobne do autora tego tekstu.
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Zrozumiałam to, o czym pisano tu i gdzie indziej setki razy. Dziwię się, że kolejny raz trzeba to tłumaczyć. Sterowany doping w stylu wiejskiego festynu, łapki do góry, ke sera, "gry i zabawy" podczas meczów zamiast skupiania się na tym co na boisku, ogłuszająca i ogłupiająca muzyczka. Nie chodzi o to, że ma być cicho jak w teatrze czy na meczach tenisa, tylko o to, żeby wydarzenie sportowe nie było dodatkiem do popisów Magiery. Ja sobie radzę zatyczkami do uszu, nie dlatego że jest za głośno, tylko żeby jakoś się skupić na meczu. Ale znam mnóstwo ludzi, których specyfika meczów naszej reprezentacji skutecznie zniechęciła do uczestnictwa na żywo. Nie dziwię się temu człowiekowi, że nienawykły do tego cyrku przeżył szok
-
- Posty: 2305
- Rejestracja: 2 lis 2011, o 18:30
- Płeć: M
- Lokalizacja: Rzeszów
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Trochę przesadzali. Co druga akcja musiała być okraszona widokiem na osoby na trybunach. Pół biedy jeśli to były urodziwe Polki. Bo juz oglądanie podpitych januszów w co drugiej akcji to przesada. I więcej dopasowania trybun do sytuacji na boisku. Ale ogólnie z perspektywy tv wyglądało to całkiem ok.
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Edyta pisze:Zrozumiałam to, o czym pisano tu i gdzie indziej setki razy. Dziwię się, że kolejny raz trzeba to tłumaczyć. Sterowany doping w stylu wiejskiego festynu, łapki do góry, ke sera, "gry i zabawy" podczas meczów zamiast skupiania się na tym co na boisku, ogłuszająca i ogłupiająca muzyczka. Nie chodzi o to, że ma być cicho jak w teatrze czy na meczach tenisa, tylko o to, żeby wydarzenie sportowe nie było dodatkiem do popisów Magiery. Ja sobie radzę zatyczkami do uszu, nie dlatego że jest za głośno, tylko żeby jakoś się skupić na meczu. Ale znam mnóstwo ludzi, których specyfika meczów naszej reprezentacji skutecznie zniechęciła do uczestnictwa na żywo. Nie dziwię się temu człowiekowi, że nienawykły do tego cyrku przeżył szok
Ludziom (zdecydowanej większości) się to podoba. Mi też, chociaż przyznaję, że mam alergię na Magierę i nie ma znaczenia czy spikeruje w hali czy strzela tymi swoimi pustymi frazesami przed mikrofonem Polsatu komentując mecze. Ja wspomniałem wcześniej, ludziom takie widowisko się podoba. Traktują je jako rozrywkę, dobrą zabawę, szansę na oderwanie się od rzeczywistości. Czy to źle? Autor tekstu nawiązał do kibiców piłkarskich. Niestety zapomniał, że na ligową piłkę nożną praktycznie nikt nie chodzi. Gdyby zakazać wstępu na trybuny członkom klubów kibica, stadiony świeciłyby pustkami.
Dlaczego tak się dzieje? Wszyscy znawcy marketingu sportowego twierdzą, że sam "mecz" nie jest w stanie skłonić ludzi, żeby zapłacili np. takie 100 zł. W ramach ceny biletu muszą otrzymać coś jeszcze.
Na meczach reprezentacji siatkarzy dostają zabawę, możliwość poszalenia, pokrzyczenia i te emocje, które z automatu są wliczone w sport. Te elementy przyciągają ich do hal i dobrze, że jest coś, co pozwala ich ściągnąć na takie widowisko sportowe, bo gdyby nie ci "Janusze", polska siatkówka byłaby bardzo biedna, ponieważ prawda jest taka, że to nie fanatycy, znawcy, profesjonaliści generują zyski, a ci ludzie, którzy o danej dyscyplinie wiedzą mało lub nie pojmują jej w ogóle. Takie są wyniki bada, ale także wiem to z autopsji, ponieważ kiedy idę na mecz, nie potrzebuję kupować sobie koszulek, czapek, peruk, klaskaczy, okularów czy innych zabawek *nawet zatyczek do uszu nie potrzebuję, żeby skupić się na grze ). Ręce i głos absolutnie mi wystarczą. Ale inni? Proszę bardzo. Niech kupują, niech czynią siatkówkę zamożniejszą, ponieważ to dyscyplina sporty na pewno na tym nie straci. Zyska.
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Cóż, sam fanem Magiery nie jestem ale ten "festyn" to chyba najbardziej przesadzona sprawa w siatkówce. Byłem na coś około 12-13 spotkań z udziałem Magiery na tym MŚ i po pierwsze zupełnie nie przeszkadza w skupieniu się na meczu, po drugie zdecydowanej większości to się podoba, po trzecie gdyby nie zorganizowany doping to byłaby kicha, po czwarte w momentach kiedy kibice wykazywali się jakąś inwencją (3 faza plus spodek) nie przeszkadzał. Pretensje do niego są nietrafione a czy komuś się podoba kiss cam, dance cam i inne bajery to indywidualna sprawa- po reakcji na halach wnioskuję, że jednak zdecydowanej większości się podoba- a o to chodzi. Buczenie na libero było raz, więc może po 1 fazie zaprzestali nietrafionego pomysłu.Edyta pisze:Zrozumiałam to, o czym pisano tu i gdzie indziej setki razy. Dziwię się, że kolejny raz trzeba to tłumaczyć. Sterowany doping w stylu wiejskiego festynu, łapki do góry, ke sera, "gry i zabawy" podczas meczów zamiast skupiania się na tym co na boisku, ogłuszająca i ogłupiająca muzyczka. Nie chodzi o to, że ma być cicho jak w teatrze czy na meczach tenisa, tylko o to, żeby wydarzenie sportowe nie było dodatkiem do popisów Magiery. Ja sobie radzę zatyczkami do uszu, nie dlatego że jest za głośno, tylko żeby jakoś się skupić na meczu. Ale znam mnóstwo ludzi, których specyfika meczów naszej reprezentacji skutecznie zniechęciła do uczestnictwa na żywo. Nie dziwię się temu człowiekowi, że nienawykły do tego cyrku przeżył szok
Zresztą tak absolutnie nie chcąc nikogo urazić, trzeba być mega sztywniakiem aby zawracać sobie głowę w czasie spotkania Magierą. Ja generalnie nie zwracałem za bardzo uwagi na te zabawy i tyle, a też muszę przyznać, że kilka rzeczy miał trafionych.
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Ludzie bardzo często spontanicznie zaczynają coś skandować, wystarczy, żeby był kierownik "młynu". Spójrz na mecze ligowe, atmosfera też jest dobra.
Rolę kierownika w meczach reprezentacji przejął Magiera, a on już przyzwyczaił publikę do festynu. Ale... można inaczej.
O ile melodie Kułagi w większości (choć nie zawsze) mi się podobają to Magiera przesadza. I nie potępiam tu w ogólności "sterowania" dopingiem tylko po części styl. Autor ma więc częściowo rację.
Wystarczyłoby uzupełniać przerwę między akcjami odpowiednią do danej chwili muzyką i w odpowiednich momentach pobudzać publiczność do dopingu czy śpiewania jakiejś przyśpiewki. Nie trzeba nic więcej. Niech to publiczność tworzy w większym stopniu atmosferę na halach.
Rolę kierownika w meczach reprezentacji przejął Magiera, a on już przyzwyczaił publikę do festynu. Ale... można inaczej.
O ile melodie Kułagi w większości (choć nie zawsze) mi się podobają to Magiera przesadza. I nie potępiam tu w ogólności "sterowania" dopingiem tylko po części styl. Autor ma więc częściowo rację.
Wystarczyłoby uzupełniać przerwę między akcjami odpowiednią do danej chwili muzyką i w odpowiednich momentach pobudzać publiczność do dopingu czy śpiewania jakiejś przyśpiewki. Nie trzeba nic więcej. Niech to publiczność tworzy w większym stopniu atmosferę na halach.
To prawda. Rzadko "znawcy" są tak rozentuzjazmowani jak reszta. To nie wyklucza jednak trochę innego stylu tych elementów o których wcześniej wspominasz i których kibic potrzebuje za te 100złTe elementy przyciągają ich do hal i dobrze, że jest coś, co pozwala ich ściągnąć na takie widowisko sportowe, bo gdyby nie ci "Janusze", polska siatkówka byłaby bardzo biedna, ponieważ prawda jest taka, że to nie fanatycy, znawcy, profesjonaliści generują zyski, a ci ludzie, którzy o danej dyscyplinie wiedzą mało lub nie pojmują jej w ogóle.
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Zebrałam się w końcu do napisania paru luźnych refleksji po tych trzech tygodniach emocji. Choć jak tak myślę, co chcę napisać, to chyba dużo zrzędzenia będzie, za co z góry przepraszam
Pierwsza rzecz to oczywiście gratulacje dla naszych, choć o aspektach sportowych wszystko chyba już zostało napisane, więc sobie daruję. Powiem tylko, że dla mnie ten wynik został zrobiony wbrew jakiejkolwiek logice Czas, który spędziłam na oglądaniu siatkówki idzie już w dziesięciolecia, więc myślałam, że umiem ocenić co w trawie piszczy i wiele mnie nie zaskoczy. A jednak. Pierwszy raz byłam świadkiem, że zespół osiągnął sukces na przekór wszystkim możliwym przesłankom. Myślałam, że w siatkówce takie rzeczy są niemożliwe. Bo to przecież było istne mission impossible. Począwszy od trenera żółtodzioba, przez słabą atmosferę w trakcie przygotowań, konflikty, rezygnację z gwiazdy, urlopy a na braku zgrywania pierwszej szóstki skończywszy. Tym bardziej czapki z głów przed naszymi orzełkami, bo udało się coś, co nie miało prawa się udać. Ale hmm, charakterystyczna jest wypowiedź któregoś z zawodników po meczu z Rosją, że po tym meczu w polskim zespole narodził się team spirit. No właśnie, niesamowite, że dopiero wtedy i że to wystarczyło do tak imponującej końcówki.
Mimo wszystko sądzę, że ten team spirit był bardzo pragmatyczny, narodził się na potrzeby „tu i teraz” i albo przetrwa, albo nie. Dlaczego tak myślę? Zaskoczyła mnie reakcja naszych zawodników na ten sukces. Nie było z ich strony żadnej chęci wspólnego świętowania z kibicami. Jakby każdy zdobył to złoto tylko dla siebie. Po finale kibice 2 godz. mokli w deszczu pod hotelem czekając na autokar. Były transparenty, hotel udostępnił hall, zrobiono szpaler, którym zawodnicy mieli przejść do środka. Myślałam, że będzie fajna feta i wspólna radocha. W końcu przyjechali i... przemknęli chyłkiem, nie zatrzymując się przy kibicach, niektórzy z kapturami na głowach i szybko poszli jeść kolację. W grupkach Może się czepiam, ale to było trochę dziwne. Ludzie byli trochę skonsternowani. Winiarski zaraz po kolacji wyjechał do domu, reszta też wyjechała oddzielnie, a następnego dnia nie zgodzili się na propozycję przejazdu autokarem ulicami Warszawy, bo „są zmęczeni”. Sporo się zmieniło od czasów pierwszego sukcesu w 2006 roku i potem w 2009, kiedy tłumy mogły wspólnie z nimi świętować i smakować zwycięstwo. Nasi siatkarze przez te lata stali się już chyba zbyt syci i dopieszczeni, żeby potrzebowali tego typu fet.
Ale cóż, wynik jest najważniejszy i trudno zmuszać zawodników, jeśli nie mają na coś ochoty.
Kilka zdań o ekipie, której kibicowałam zaraz po Polakach. Pewnie mało kogo to interesuje, ale muszę to wyartykułować, bo przeczytałam tu kilka przykrych i wg mnie niesprawiedliwych ocen. Nie uważam, żeby Francuzi byli „frajerami” i „mentalnymi dzieciakami”. Dla nich ten turniej był po prostu za długi. Mówi się, że Polacy przeszli najtrudniejszą drogę, ale oni mieli nie łatwiejszą. Do tego zaczęli ją od początku. Od pierwszych meczów mieli rywali z najwyższej półki i dla zespołu wciąż „na dorobku” każde kolejne spotkanie było mentalną i fizyczną walką. Nie mieli lajtowych przebiegów. Kilkanaście spotkań na najwyższych obrotach zrobiło swoje. No i po morderczej, przegranej walce z Brazylią o finał opadli z sił mentalnych i fizycznych. Stawiam, że gdyby darowano sobie III fazę tego turnieju, ich wynik byłby inny. Porównajcie sobie drogę Niemców, którzy mieli ten komfort, że mogli się prześlizgiwać z rundy do rundy i dzięki temu zachowali dużo większą świeżość. Co było widać choćby po poziomie zagrywki, jaką pokazali w ostatnim meczu. Francuzi odwrotnie, nie byli już tym zespołem co wcześniej, bo chyba być nie mogli. Widziałam na żywo ich wszystkie mecze poza Serbią, do tego śledziłam ich wypowiedzi dla francuskich mediów i trochę z nimi rozmawiałam, więc raczej wiem co mówię.
Trzeba pamiętać, że od paru lat są młodym zespołem, jeszcze nie zaprawionym w bojach jak Polacy czy Brazylia. Ciężkie mecze kosztują ich więcej. Trochę przypominają Polaków sprzed czasów Lozano. Też musieliśmy się hartować w boju, też stać nas było na niespodzianki, ale ostatecznie zawsze kończyliśmy na 5 miejscu. Popatrzcie na Iran, który zgasł jeszcze wcześniej. Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć i tyle. Za rok powinno być jeszcze lepiej. Bo oni na pewno się nie posypią. Poza potencjałem sportowym są też super ekipą przyjaciół, świętowali razem i płakali razem (a na koniec skrzyknęli Niemców i jednym autokarem pojechali do pubu ).
Kolejna rzecz, pojazd po Rouzierze, że nie wytrzymuje mentalnie meczów o stawkę. Nie wiem skąd się wzięła ta uproszczona opinia. Kiedy przypominam sobie choćby jego drogę z Zaksą, to pamiętam, że we wszystkich ważnych momentach stawał na wysokości zadania (oczywiście poza finałem z Sovią, choć grał tam z kontuzją). Zagrał kapitalny turniej w PP (choć też z kontuzją), mecze o brąz z JW, całą Ligę Mistrzów łącznie z final four, choć reszta zespołu łącznie z tak wielbionym Lipe odstawała od reszty stawki. Jego problem jest inny, nie umie się mobilizować na mecze bez stawki. Stąd jego falowanie formą, ale to bardziej wina olewania sobie mniej ważnych spotkań. A w tym wypadku po prostu nie wytrzymał fizycznie. Zapłacił za duże obciążenie od początku turnieju i trochę brak wsparcia - od środkowych, ale i od Ngapetha, który przez pół turnieju szukał formy po kontuzji. W końcu ją znalazł i końcówkę miał znakomitą. Za to Rouzier spuchł od półfinału, jak to oni określali, „nogi go już nie niosły”.
Ta sytuacja z kolei bardzo mi przypomina turniej Świderskiego w Japonii w 2006 roku. Pewnie już mało kto pamięta, że to właśnie Świder od początku turnieju był wołem pociągowym naszego zespołu, bardziej niż Wlazły, który był nominowany do MVP. Tak samo jak Rouzier od początku prowadził w klasyfikacji punktujących, a ja do dziś mam egzemplarze Przeglądu Sportowego z nagłówkami z pierwszej strony „Świder wykańcza kolejnych rywali!”. Potem zaliczył słaby mecz z Rosją i od tej pory bohaterami zostali inni, a on w ostatnim meczu spadł w klasyfikacji na 3 miejsce po Gibie i Dantem. I dziś jak się wspomina ten turniej to nikt nie pamięta o kapitalnej robocie Świdra tylko o Gruszce, Gelu i nominacji dla Wlazłego. Mistrzostwa świata to katorżniczy turniej (wtedy było 11 meczów, teraz 13) i jeśli ktoś od początku gra na najwyższych obrotach to raczej nie ma szans na dokończenie go w takim samym stylu.
U nas teraz też nie Wlazły tylko inni, głównie Winiarski był wcześniej tym wołem roboczym, ale większość chwały spłynęła na Mańka. Broń Boże nie odmawiam mu wkładu, bo w ostatnich meczach robotę wykonał kapitalną, ale litości, nie upraszczajmy ocen tak ciężkiego i długiego turnieju sprowadzając go do banalnych stwierdzeń, że ktoś nie wytrzymał mentalnie (o Świdrze też tak się pisało, choć tak jak Rouzier wysiadł przede wszystkim fizycznie).
Miałam jeszcze napisać o stronie marketingowej, ale późno się zrobiło, więc może kiedy indziej. Albo wcale. Może lepiej niech tu dominują miłe wpisy po tym wspaniałym przeżyciu To na koniec powiem jedno, obraz centrum Katowic w czasie meczu półfinałowego i finału to coś, czego nigdy w życiu nie widziałam na oczy Finał oglądałam w strefie kibica i to było chyba nawet lepsze niż oglądanie na hali. Wyglądało jakby pół miasta przyszło na mecz i sparaliżowało całe centrum. Ludzie kibicowali spontanicznie, płakali, jacyś obcy ludzie rzucali mi się na szyję Naprawdę, super było to poczucie wspólnoty i święta. Tylko szkoda, że to była niedziela, bo pewnie do rana ludzie by z ulic nie zeszli. Co by nie gadać, w "mekce polskiej siatkówki" ostatecznie cudowny był finał tej imprezy, która nie miała prawa się udać, a udała się perfekcyjnie
Pierwsza rzecz to oczywiście gratulacje dla naszych, choć o aspektach sportowych wszystko chyba już zostało napisane, więc sobie daruję. Powiem tylko, że dla mnie ten wynik został zrobiony wbrew jakiejkolwiek logice Czas, który spędziłam na oglądaniu siatkówki idzie już w dziesięciolecia, więc myślałam, że umiem ocenić co w trawie piszczy i wiele mnie nie zaskoczy. A jednak. Pierwszy raz byłam świadkiem, że zespół osiągnął sukces na przekór wszystkim możliwym przesłankom. Myślałam, że w siatkówce takie rzeczy są niemożliwe. Bo to przecież było istne mission impossible. Począwszy od trenera żółtodzioba, przez słabą atmosferę w trakcie przygotowań, konflikty, rezygnację z gwiazdy, urlopy a na braku zgrywania pierwszej szóstki skończywszy. Tym bardziej czapki z głów przed naszymi orzełkami, bo udało się coś, co nie miało prawa się udać. Ale hmm, charakterystyczna jest wypowiedź któregoś z zawodników po meczu z Rosją, że po tym meczu w polskim zespole narodził się team spirit. No właśnie, niesamowite, że dopiero wtedy i że to wystarczyło do tak imponującej końcówki.
Mimo wszystko sądzę, że ten team spirit był bardzo pragmatyczny, narodził się na potrzeby „tu i teraz” i albo przetrwa, albo nie. Dlaczego tak myślę? Zaskoczyła mnie reakcja naszych zawodników na ten sukces. Nie było z ich strony żadnej chęci wspólnego świętowania z kibicami. Jakby każdy zdobył to złoto tylko dla siebie. Po finale kibice 2 godz. mokli w deszczu pod hotelem czekając na autokar. Były transparenty, hotel udostępnił hall, zrobiono szpaler, którym zawodnicy mieli przejść do środka. Myślałam, że będzie fajna feta i wspólna radocha. W końcu przyjechali i... przemknęli chyłkiem, nie zatrzymując się przy kibicach, niektórzy z kapturami na głowach i szybko poszli jeść kolację. W grupkach Może się czepiam, ale to było trochę dziwne. Ludzie byli trochę skonsternowani. Winiarski zaraz po kolacji wyjechał do domu, reszta też wyjechała oddzielnie, a następnego dnia nie zgodzili się na propozycję przejazdu autokarem ulicami Warszawy, bo „są zmęczeni”. Sporo się zmieniło od czasów pierwszego sukcesu w 2006 roku i potem w 2009, kiedy tłumy mogły wspólnie z nimi świętować i smakować zwycięstwo. Nasi siatkarze przez te lata stali się już chyba zbyt syci i dopieszczeni, żeby potrzebowali tego typu fet.
Ale cóż, wynik jest najważniejszy i trudno zmuszać zawodników, jeśli nie mają na coś ochoty.
Kilka zdań o ekipie, której kibicowałam zaraz po Polakach. Pewnie mało kogo to interesuje, ale muszę to wyartykułować, bo przeczytałam tu kilka przykrych i wg mnie niesprawiedliwych ocen. Nie uważam, żeby Francuzi byli „frajerami” i „mentalnymi dzieciakami”. Dla nich ten turniej był po prostu za długi. Mówi się, że Polacy przeszli najtrudniejszą drogę, ale oni mieli nie łatwiejszą. Do tego zaczęli ją od początku. Od pierwszych meczów mieli rywali z najwyższej półki i dla zespołu wciąż „na dorobku” każde kolejne spotkanie było mentalną i fizyczną walką. Nie mieli lajtowych przebiegów. Kilkanaście spotkań na najwyższych obrotach zrobiło swoje. No i po morderczej, przegranej walce z Brazylią o finał opadli z sił mentalnych i fizycznych. Stawiam, że gdyby darowano sobie III fazę tego turnieju, ich wynik byłby inny. Porównajcie sobie drogę Niemców, którzy mieli ten komfort, że mogli się prześlizgiwać z rundy do rundy i dzięki temu zachowali dużo większą świeżość. Co było widać choćby po poziomie zagrywki, jaką pokazali w ostatnim meczu. Francuzi odwrotnie, nie byli już tym zespołem co wcześniej, bo chyba być nie mogli. Widziałam na żywo ich wszystkie mecze poza Serbią, do tego śledziłam ich wypowiedzi dla francuskich mediów i trochę z nimi rozmawiałam, więc raczej wiem co mówię.
Trzeba pamiętać, że od paru lat są młodym zespołem, jeszcze nie zaprawionym w bojach jak Polacy czy Brazylia. Ciężkie mecze kosztują ich więcej. Trochę przypominają Polaków sprzed czasów Lozano. Też musieliśmy się hartować w boju, też stać nas było na niespodzianki, ale ostatecznie zawsze kończyliśmy na 5 miejscu. Popatrzcie na Iran, który zgasł jeszcze wcześniej. Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć i tyle. Za rok powinno być jeszcze lepiej. Bo oni na pewno się nie posypią. Poza potencjałem sportowym są też super ekipą przyjaciół, świętowali razem i płakali razem (a na koniec skrzyknęli Niemców i jednym autokarem pojechali do pubu ).
Kolejna rzecz, pojazd po Rouzierze, że nie wytrzymuje mentalnie meczów o stawkę. Nie wiem skąd się wzięła ta uproszczona opinia. Kiedy przypominam sobie choćby jego drogę z Zaksą, to pamiętam, że we wszystkich ważnych momentach stawał na wysokości zadania (oczywiście poza finałem z Sovią, choć grał tam z kontuzją). Zagrał kapitalny turniej w PP (choć też z kontuzją), mecze o brąz z JW, całą Ligę Mistrzów łącznie z final four, choć reszta zespołu łącznie z tak wielbionym Lipe odstawała od reszty stawki. Jego problem jest inny, nie umie się mobilizować na mecze bez stawki. Stąd jego falowanie formą, ale to bardziej wina olewania sobie mniej ważnych spotkań. A w tym wypadku po prostu nie wytrzymał fizycznie. Zapłacił za duże obciążenie od początku turnieju i trochę brak wsparcia - od środkowych, ale i od Ngapetha, który przez pół turnieju szukał formy po kontuzji. W końcu ją znalazł i końcówkę miał znakomitą. Za to Rouzier spuchł od półfinału, jak to oni określali, „nogi go już nie niosły”.
Ta sytuacja z kolei bardzo mi przypomina turniej Świderskiego w Japonii w 2006 roku. Pewnie już mało kto pamięta, że to właśnie Świder od początku turnieju był wołem pociągowym naszego zespołu, bardziej niż Wlazły, który był nominowany do MVP. Tak samo jak Rouzier od początku prowadził w klasyfikacji punktujących, a ja do dziś mam egzemplarze Przeglądu Sportowego z nagłówkami z pierwszej strony „Świder wykańcza kolejnych rywali!”. Potem zaliczył słaby mecz z Rosją i od tej pory bohaterami zostali inni, a on w ostatnim meczu spadł w klasyfikacji na 3 miejsce po Gibie i Dantem. I dziś jak się wspomina ten turniej to nikt nie pamięta o kapitalnej robocie Świdra tylko o Gruszce, Gelu i nominacji dla Wlazłego. Mistrzostwa świata to katorżniczy turniej (wtedy było 11 meczów, teraz 13) i jeśli ktoś od początku gra na najwyższych obrotach to raczej nie ma szans na dokończenie go w takim samym stylu.
U nas teraz też nie Wlazły tylko inni, głównie Winiarski był wcześniej tym wołem roboczym, ale większość chwały spłynęła na Mańka. Broń Boże nie odmawiam mu wkładu, bo w ostatnich meczach robotę wykonał kapitalną, ale litości, nie upraszczajmy ocen tak ciężkiego i długiego turnieju sprowadzając go do banalnych stwierdzeń, że ktoś nie wytrzymał mentalnie (o Świdrze też tak się pisało, choć tak jak Rouzier wysiadł przede wszystkim fizycznie).
Miałam jeszcze napisać o stronie marketingowej, ale późno się zrobiło, więc może kiedy indziej. Albo wcale. Może lepiej niech tu dominują miłe wpisy po tym wspaniałym przeżyciu To na koniec powiem jedno, obraz centrum Katowic w czasie meczu półfinałowego i finału to coś, czego nigdy w życiu nie widziałam na oczy Finał oglądałam w strefie kibica i to było chyba nawet lepsze niż oglądanie na hali. Wyglądało jakby pół miasta przyszło na mecz i sparaliżowało całe centrum. Ludzie kibicowali spontanicznie, płakali, jacyś obcy ludzie rzucali mi się na szyję Naprawdę, super było to poczucie wspólnoty i święta. Tylko szkoda, że to była niedziela, bo pewnie do rana ludzie by z ulic nie zeszli. Co by nie gadać, w "mekce polskiej siatkówki" ostatecznie cudowny był finał tej imprezy, która nie miała prawa się udać, a udała się perfekcyjnie
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Ja jeszcze nie podsumowywałem, ale Edyta mnie trochę natchnęła
Jeśli chodzi o moje przewidywania to wg. mnie nie byliśmy faworytami, ale uważałem, że zaraz po Brazylijczykach i Rosjanach byliśmy trzeci w kolejce do tytułu ze względu na to, że jesteśmy gospodarzami, a przeciwnicy nie byli poza zasięgiem.
Byłem pozytywnie zaskoczony na meczu otwarcia, choć jak ochłonąłem to szybko stwierdziłem, że Serbowie nie wytrzymali presji. I faza grupowa przeszła gładko i nadszedł czas na Amerykanów. I tu trafiła się porażka. Poleciały hejty, ale ja miałem poczucie, że zagraliśmy dobry... nawet bardzo dobry mecz! Po prostu Amerykanie byli trochę lepsi.
Później przyszedł słaby mecz z Włochami. Na szczęście wygrany. Po tym meczu byłem już trochę bardziej sceptyczny. Kolejne mecze w tym dreszczowiec z Iranem z powrotem pozwoliły wierzyć, że jesteśmy w stanie ugrać medal.
Miałem nadzieję tylko na dobre losowanie. Wszyscy wiemy jak wyszło. Nastawiałem się bardziej na mecz z Rosjanami, meczu z Brazylijczykami nie obejrzałem, bo... byłem na treningu Byłem prawie przekonany o awansie i medalu (choć niekoniecznie złotym). Na tyle przekonany, że postawiłem na nas w meczu z Rosjanami.
W ostatniej chwili kupiłem bilet do Spodka i nie żałuję, było świetnie, choć mecz z Niemcami nie napawał optymizmem. Skończyła się pewna era w historii naszej siatkówki. Skończyła się w sposób najlepszy z możliwych. Zdobyliśmy złoto, choć mało kto wierzył.
A i co do Miki, który był wg. mnie bohaterem finału. Cóż, nie sądziłem że tak się stanie. Właściwie jak ktoś pamięta moje wpisy to wie, że byłem raczej negatywnie nastawiony. Powiem to co już wcześniej napisałem:
chyba trzeba się przyzwyczaić, że gość który zbiera się do ataku jak Możdżonek atakuje jak kiedyś Antiga
Jeśli chodzi o moje przewidywania to wg. mnie nie byliśmy faworytami, ale uważałem, że zaraz po Brazylijczykach i Rosjanach byliśmy trzeci w kolejce do tytułu ze względu na to, że jesteśmy gospodarzami, a przeciwnicy nie byli poza zasięgiem.
Byłem pozytywnie zaskoczony na meczu otwarcia, choć jak ochłonąłem to szybko stwierdziłem, że Serbowie nie wytrzymali presji. I faza grupowa przeszła gładko i nadszedł czas na Amerykanów. I tu trafiła się porażka. Poleciały hejty, ale ja miałem poczucie, że zagraliśmy dobry... nawet bardzo dobry mecz! Po prostu Amerykanie byli trochę lepsi.
Później przyszedł słaby mecz z Włochami. Na szczęście wygrany. Po tym meczu byłem już trochę bardziej sceptyczny. Kolejne mecze w tym dreszczowiec z Iranem z powrotem pozwoliły wierzyć, że jesteśmy w stanie ugrać medal.
Miałem nadzieję tylko na dobre losowanie. Wszyscy wiemy jak wyszło. Nastawiałem się bardziej na mecz z Rosjanami, meczu z Brazylijczykami nie obejrzałem, bo... byłem na treningu Byłem prawie przekonany o awansie i medalu (choć niekoniecznie złotym). Na tyle przekonany, że postawiłem na nas w meczu z Rosjanami.
W ostatniej chwili kupiłem bilet do Spodka i nie żałuję, było świetnie, choć mecz z Niemcami nie napawał optymizmem. Skończyła się pewna era w historii naszej siatkówki. Skończyła się w sposób najlepszy z możliwych. Zdobyliśmy złoto, choć mało kto wierzył.
A i co do Miki, który był wg. mnie bohaterem finału. Cóż, nie sądziłem że tak się stanie. Właściwie jak ktoś pamięta moje wpisy to wie, że byłem raczej negatywnie nastawiony. Powiem to co już wcześniej napisałem:
chyba trzeba się przyzwyczaić, że gość który zbiera się do ataku jak Możdżonek atakuje jak kiedyś Antiga
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Dużo jest prób wytłumaczeń czemu wygraliśmy, ale tak naprawdę to tego nie wie nikt. Tak samo jak nikt nie wie czemu Dania zdobyła swego czasu ME w kopaną będąc powołanym w ostatniej chwili zamiast wykluczonej bodajże Jugosławii.
Równie dobrze można powtórzyć krok w krok te same przygotowania i nie powtórzyć wyniku. Ale trzeba się starać. Jeszcze mocniej starać.
Równie dobrze można powtórzyć krok w krok te same przygotowania i nie powtórzyć wyniku. Ale trzeba się starać. Jeszcze mocniej starać.
Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało !
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Zwyciężców się nie sądzi, wynik poszedł w świat.
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Byłem chyba jednym z pierwszych, który poruszył tu temat prowadzenia dopingu na MŚ, po pierwszym dniu meczy w Krakowie.
Prowadzeni dopingu jest potrzebne, zabawy są wskazane, ale niech się dzieję w przerwach lub niech stanowią tło do wydarzeń na boisku. Zwłaszcza na MŚ!!! Zabawa może brać górę na MHW. Niech będzie.
Ta nachalność, bo o niej głównie mowa, jest nieznośna jesli ktoś chce skupić się na meczu. A główny mój zarzut to odwrócenie systemu wartości: najpierw powinien być mecz a potem zabawa na trybunach. A jest odwrotnie.Nie znoszę bowiem nachalności, a ta podczas meczów siatkówki wlewa mi się przez nos, usta i bębenki, bulgocze w gardle...
Prowadzeni dopingu jest potrzebne, zabawy są wskazane, ale niech się dzieję w przerwach lub niech stanowią tło do wydarzeń na boisku. Zwłaszcza na MŚ!!! Zabawa może brać górę na MHW. Niech będzie.
[URL=https://matchnow.info]Prime Сasual Dating[/URL]
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Masz MŚ we Włoszech. Tam nikt dopingu nie prowadzi. Jest fajne?
Pomijam śmieszną frekwencję, która wynika z tego, że nic nie było w stanie przyciągnąć ludzi na mecze...
Pomijam śmieszną frekwencję, która wynika z tego, że nic nie było w stanie przyciągnąć ludzi na mecze...
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Autor pomylił się jedynie w tytule artykułu.
Kibice siatkówki powinni być jak kibice siatkówki, tylko Ci sprzed Magiery. Skończyłem chodzić na mecze reprezentacji właściwie przez Magierę. Kiss camy mam gdzieś, jak komuś się podoba ok, ale nie mogę znieść jak co chwilę punkt dla na i "wszyscy wstają i śpiewają, zagrywamy w aut, Janusze siadają, zdobywamy punkt i znowu wszyscy wstają i śpiewają. Nie cierpię wydzierającego się Magiery, przeciągającego sylaby.
Może jestem starszy, ale podoba mi się to, co było przed tym duetem. Kibicowanie w Mostostalu, AZSie, czy teraz to co się dzieje na podpromiu, czy nawet w Radomiu. Jak jest świetny klub kibica, to potrafi zrobić genialny doping a nie festyn.
Rozumiem, że Magiera dostał zadanie wychować kibiców, nauczyć dopingu, ale ostatnio przesadza grubo. Nie dziwię się, że nazywa się nas Januszami, choć ja się tak nie czuję.
Ostatnie mecze z Magierą, po prostu siedziałem i oglądałem mecz analizując akcje ze słuchawkami i fajną muzą. Obrzydzenie mnie bierze jak słyszę wszyscy wstają i śpiewają, 15 razy na set
Kibice siatkówki powinni być jak kibice siatkówki, tylko Ci sprzed Magiery. Skończyłem chodzić na mecze reprezentacji właściwie przez Magierę. Kiss camy mam gdzieś, jak komuś się podoba ok, ale nie mogę znieść jak co chwilę punkt dla na i "wszyscy wstają i śpiewają, zagrywamy w aut, Janusze siadają, zdobywamy punkt i znowu wszyscy wstają i śpiewają. Nie cierpię wydzierającego się Magiery, przeciągającego sylaby.
Może jestem starszy, ale podoba mi się to, co było przed tym duetem. Kibicowanie w Mostostalu, AZSie, czy teraz to co się dzieje na podpromiu, czy nawet w Radomiu. Jak jest świetny klub kibica, to potrafi zrobić genialny doping a nie festyn.
Rozumiem, że Magiera dostał zadanie wychować kibiców, nauczyć dopingu, ale ostatnio przesadza grubo. Nie dziwię się, że nazywa się nas Januszami, choć ja się tak nie czuję.
Ostatnie mecze z Magierą, po prostu siedziałem i oglądałem mecz analizując akcje ze słuchawkami i fajną muzą. Obrzydzenie mnie bierze jak słyszę wszyscy wstają i śpiewają, 15 razy na set
Anty PZPS, lepper, bosek, pakol, panikarz
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Naprawdę myślisz, że u nas przyciąga ludzi na mecze odpustowa atmosfera tworzona przez Magierę? Mi się wydaje, że to raczej wyniki reprezentacji budują frekwencję. No bo jak np. wytłumaczyć wysoką frekwencję na meczach reprezentacji piłkarzy ręcznych, na które przed ich sukcesami przychodziła tylko garstka kibiców?Skrzypek pisze:Masz MŚ we Włoszech. Tam nikt dopingu nie prowadzi. Jest fajne?
Pomijam śmieszną frekwencję, która wynika z tego, że nic nie było w stanie przyciągnąć ludzi na mecze...
No i odwrócę trochę Twoje pierwsze pytanie - myślisz że gdyby doping na MŚ we Włoszech prowadzony był przez wodzireja cokolwiek by to zmieniło? Myślisz że gdybyśmy organizowali MŚ pań, frekwencja byłaby lepsza niż we Włoszech? Może to zainteresowanie damską siatkówką w Europie na nią wpływa, a nie to czy na sali jest obecny wodzirej czy nie?
II liga siatkówki kobiet - treningi dla dzieci i młodzieży - Miejska Amatorska Liga Siatkówki - http://laskovia.pl/
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Nie chodzi o samo prowadzenie dopingu lub nie. Chodzi o model dopingu proponowany przez M+K. Można było pójść w całkiem inną stronę, przypominającą faktycznie doping dla widowiska sportowego, a nie festyniarską zabawę z meczem jako dodatkiem. Ale teraz już pewnie za późno, przyzwyczaili ludzi do tego co jest. Mnie martwi, że i na halach klubowych zaczynają się podobne historie.Skrzypek pisze:Masz MŚ we Włoszech. Tam nikt dopingu nie prowadzi. Jest fajne?
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Można mieć swoje zdanie o prowadzeniu dopingu, ale stawianie za wzór kibiców kopanej z Polski - karkołomne do kwadratu.
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Zapraszam do wątku o MŚ kobiet, bo tu nie bardzo pasuje, ale pośrednio odpowiedziałem na Twój post.lipton pisze:Naprawdę myślisz, że u nas przyciąga ludzi na mecze odpustowa atmosfera tworzona przez Magierę? Mi się wydaje, że to raczej wyniki reprezentacji budują frekwencję. No bo jak np. wytłumaczyć wysoką frekwencję na meczach reprezentacji piłkarzy ręcznych, na które przed ich sukcesami przychodziła tylko garstka kibiców?Skrzypek pisze:Masz MŚ we Włoszech. Tam nikt dopingu nie prowadzi. Jest fajne?
Pomijam śmieszną frekwencję, która wynika z tego, że nic nie było w stanie przyciągnąć ludzi na mecze...
No i odwrócę trochę Twoje pierwsze pytanie - myślisz że gdyby doping na MŚ we Włoszech prowadzony był przez wodzireja cokolwiek by to zmieniło? Myślisz że gdybyśmy organizowali MŚ pań, frekwencja byłaby lepsza niż we Włoszech? Może to zainteresowanie damską siatkówką w Europie na nią wpływa, a nie to czy na sali jest obecny wodzirej czy nie?
\
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Uznacie mnie za odmieńca, ale muszę przyznać że mam słabość do turniejów rozgrywanych przy pustych trybunach, zwłaszcza tych transmitowanych w TV Głośna publika nie maskuje hałasem żadnego z meczowych dźwięków, więc słychać każde odbicie piłki, każdy krzyk, czasami nawet rozmowy na boisku. Dlatego oglądając teraz MŚK we Włoszech o wiele lepiej czuję atmosferę sportowego pojedynku i mam idealny materiał do obserwacji powiedzmy fachowej niż materiał do kibicowania. Dlatego między innymi bardzo lubię mecze organizowane w Japonii. MŚ 06 i PŚ 11 na meczach gdzie nie grała Japonia były dla mnie istną ucztą.
Zagumny, Drzyzga, Wlazły, Konarski, Kubiak, Mika, Buszek, Winiarski, Kłos, Wrona, Nowakowski, Możdżonek, Zatorski, Ignaczak, Antiga, Blain. Chapeau bas!!!
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
OldTimer pisze:Uznacie mnie za odmieńca, ale muszę przyznać że mam słabość do turniejów rozgrywanych przy pustych trybunach, zwłaszcza tych transmitowanych w TV Głośna publika nie maskuje hałasem żadnego z meczowych dźwięków, więc słychać każde odbicie piłki, każdy krzyk, czasami nawet rozmowy na boisku. Dlatego oglądając teraz MŚK we Włoszech o wiele lepiej czuję atmosferę sportowego pojedynku i mam idealny materiał do obserwacji powiedzmy fachowej niż materiał do kibicowania. Dlatego między innymi bardzo lubię mecze organizowane w Japonii. MŚ 06 i PŚ 11 na meczach gdzie nie grała Japonia były dla mnie istną ucztą.
O masz! A może Ty po prostu wykupujesz wszystkie bilety?
\
- lucass90
- Korespondent
- Posty: 7799
- Rejestracja: 1 wrz 2007, o 16:42
- Płeć: M
- Lokalizacja: Częstochowa / Gdańsk
- Kontakt:
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
A gdzie masz tam napisane, że porównanie dotyczy polskich kibiców piłki nożnej?leeon pisze:Można mieć swoje zdanie o prowadzeniu dopingu, ale stawianie za wzór kibiców kopanej z Polski - karkołomne do kwadratu.
Ja również na mecze reprezentacji Polski przestałem chodzić ze względu na Magierę, oraz festyn, który odbywa się na trybunach. Sorry, ale nie mam zamiaru wstawać i siadać wtedy, gdy ktoś mi każe, tańczyć labada jak jakiś retard, oraz śpiewać ckliwej pioseneczki Lady Pank, buńczucznie nazywanej "hymnem polskich kibiców", dopełniającej jedynie obrazu nędzy i rozpaczy.
Wiele lat temu, póki nie pojawili się Magiera z Kułagą, na meczach reprezentacji również były tłumy, a doping prowadziły złączone siły kibiców najsilniejszych polskich klubów. Teraz skończyłoby się to na takiej samej januszerce, którą proponuje Magiera, ale wtedy brzmiało i wyglądało to fantastycznie.
Podobno jest tam teraz jakiś Klub Kibica Reprezentacji Polski, prowadzony chyba przez tego gościa bródką i parciem na szkło, ale jego rola na meczach kadry jest tak marginalna, że w sumie można powiedzieć, że nie ma żadnego znaczenia, a jego członkowie przynajmniej wchodzą sobie na mecze za darmo.
Poza tym wkurzające jest to robienie z ludzi idiotów podczas tzw. "Szkocji". Wszędzie indziej ten element dopingu jest traktowany bardzo poważnie i przeprowadzany w sposób, który przywołuje ciary na plecach. Dla Magiery to jedynie sposobność, by "wkręcić" kibiców podczas wybijania rytmu. No k**a przezabawne. I tak za każdym razem...
Wracając do artykułu, to ja autora całkowicie rozumiem. Nie każdy, kto przychodzi na mecz chce być sterowany jak kukiełka. Przewaga kibicowania na meczach piłki nożnej, nad kibicowaniem "U Magiery" jest taka, że faktycznie może sobie wybrać jak chcesz obejrzeć mecz. Chcesz skakać, śpiewać i krzyczeć? Proszę bardzo! Chcesz w spokoju kontemplować boiskowe wydarzenia, których co akcję nie będzie przesłaniał ci jakiś spocony, skaczący, podpity Andrzej w biało-czerwonym kapeluszu? Nie ma problemu!
Na siatkówce takowego wyboru nie masz. Oczywiście dalej mam na myśli jedynie mecze reprezentacji Polski, choć i w PlusLidze znalazłoby się odpowiednika.
Są ludzie, którym to się podoba. Mnie osobiście - wcale. Mam prawo o tym mówić, tak samo jak dziennikarze mają prawo o tym pisać. To, że Polsat nienawidzi krytyki i często w niewybredny sposób mści się na ludziach, którzy śmią się nad ich projektami nie rozpływać, wiadomo od dawna. Świadczy to tylko o ich małostkowości i zapatrzeniu w samych siebie. Ale o tym napisane zostały już tysiące zdań...
P.S.: Czy taki Magiera faktycznie jest niezbędny do zapewnienia atmosfery i dopingu? Tiaa... Fińscy kibice pozdrawiają.
AZS CZĘSTOCHOWA!
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Przecież Magiera jest od 1998 roku;) Nie wiem czy na youtube jest jakikolwiek domowy mecz PL przed erą Magiery;)lucass90 pisze:A gdzie masz tam napisane, że porównanie dotyczy polskich kibiców piłki nożnej?leeon pisze:Można mieć swoje zdanie o prowadzeniu dopingu, ale stawianie za wzór kibiców kopanej z Polski - karkołomne do kwadratu.
Ja również na mecze reprezentacji Polski przestałem chodzić ze względu na Magierę, oraz festyn, który odbywa się na trybunach. Sorry, ale nie mam zamiaru wstawać i siadać wtedy, gdy ktoś mi każe, tańczyć labada jak jakiś retard, oraz śpiewać ckliwej pioseneczki Lady Pank, buńczucznie nazywanej "hymnem polskich kibiców", dopełniającej jedynie obrazu nędzy i rozpaczy.
Wiele lat temu, póki nie pojawili się Magiera z Kułagą, na meczach reprezentacji również były tłumy, a doping prowadziły złączone siły kibiców najsilniejszych polskich klubów.
\
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Ale sam Magiera "ewoluował". Z wodzireja w "kreatora" Ja pamiętam jeszcze jak po asowej zagrywce było głośne booooommmmbbaaaa.Przecież Magiera jest od 1998 roku
- lucass90
- Korespondent
- Posty: 7799
- Rejestracja: 1 wrz 2007, o 16:42
- Płeć: M
- Lokalizacja: Częstochowa / Gdańsk
- Kontakt:
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
No właśnie, Magiera kiedyś, a Magiera teraz to dwa różne światy.
AZS CZĘSTOCHOWA!
Re: Mistrzostwa świata 2014 w Polsce
Dobra, ale o jakich latach mówisz, gdy kluby kibica prowadziły doping? O tych, gdzie siatkarze grali często w Zakopanem?lucass90 pisze:No właśnie, Magiera kiedyś, a Magiera teraz to dwa różne światy.
\