Brazylia wreszcie zdetronizowana, ich pogromcami USA
Finał był znakomity, godny takiej imprezy. Świetny Stanley, mimo że zaczął fatalnie, to później, poza drobnymi wyjątkami, grał do końca meczu fantastycznie w każdym elemencie gry, co z resztą przy dziękowaniu sobie pod siatką przyznał mu Giba, o ile dobrze usłyszałem. Co do Giby - ten turniej pokazał, że to już nie jest najlepszy siatkarz świata. Miewał momenty lepsze i gorsze, ale przede wszystkim zawiódł w tym najważniejszym - w końcówce czwartego seta. Gorszy mecz Priddy'ego w ataku, co nie oznacza, że zły, ale nadrobił to obroną - wyjął 12 piłek, tyle samo co Lamborune
Co do Ryśka, ile ja bym dał, żeby tak mu się chciało w AZS-ie, jak chce mu się w reprezentacji
Nieźle w przyjęciu, bardzo dobrze w obronie, był mocnym punktem swojej reprezentacji, chociaż Sergio wg mnie zagrał jeszcze lepiej. Cichym bohaterem znowu Salmon, który nie dość, że jak zwykle bardzo dobrze spisywał się w defensywie, to jeszcze dołożył bardzo dobrą dyspozycję w ataku, gdzie zdobył tylko 3 punkty mniej od Stanleya. Ball solidny, można go pochwalić za wszystkie elementy poboczne, bo tam wypadł naprawdę bardzo dobrze, ale samym rozegraniem nie zachwycał, co prawda piłki były wystawiane dobrze, dokładnie, z reguły w tempo, ale nie szło mu gubienie bloku i atakujący mieli często wyzwanie w postaci podwójnej kanarkowej ściany. Słabo imho wypadł jego vis a vis, Marcelinho, który wyraźnie nie miał swojego dnia i wydawało mi się, że w tych krótkich momentach, gdy rozgrywał Bruninho, gra Brazylijczyków wyglądała lepiej. Fatalnie zagrał Andre, więc Rezende musiał kombinować z pozycją atakującego. W końcu zorientował się, że Anderson to siatkarz po prostu za słaby jak na ten poziom, więc chcąc nie chcąc musiał wstawić tam przyjmującego i ostatecznie padło na Dante, który spisał się całkiem nieźle jak na grę na pozycji, na której nie trenuje na co dzień. Jego miejsce na przyjęciu zajął z kolei Murilo i wg mnie był on najlepszym graczem Canarinhos w tym meczu oprócz Sergio. Problem polegał na tym, że w tym momencie był problem z rezerwowymi przyjmującymi, bo został tylko Samuel, którego ciężko nazwać zawodnikiem pewnym, w ataku nie zawsze mu idzie, a przyjęcie zdecydowanie nie jest jego mocną stroną. Dlatego też Giba w końcówce musiał grać, a we wcześniejszych spotkaniach wielokrotnie zdarzało się, że gdy lidera Kanarków dopadał słabszy moment, to właśnie młodszy z braci Endres zastępował go na boisku i to z reguły z bardzo dobrym skutkiem. Środkowi z obu stron grali dobrze, pewnie w ataku, ładnie czytali grę w bloku, a ich pojedynki na środku siatki mogły się podobać. Niemniej jednak z przekroju całego spotkania, jak i całego turnieju lepszą drużyną byli Amerykanie i zasłużyli jak najbardziej na to zwycięstwo
"To jest Olsztyn. Moje miasto. Mój klub."