Ignaczak Krzysztof pisze:Zastanawiam się, czy kilka wielkich klubów – łącznie z najmocniejszymi finansowo polskimi – nie powinny zrobić CEV psikusa i zorganizować własne rozgrywki. Czyli prawdziwie prestiżową Ligę Mistrzów. Były takie pomysły w kuluarach, słyszałem o nich. Rozgrywki CEV zostały rozszerzone, co sprawiło, że jest w nich sporo słabych drużyn i nie wszystkie mecze gwarantują poziom.
Do tego wciąż nie idą za tym pieniądze. Jako federacja CEV nie rozwija naszej dyscypliny, wręcz jest hamulcowym. Potrafi znakomicie dawać kary, jeśli supervisor zauważy na meczu krzesło przesunięte 5 centymetrów nie w tę stronę, ale nie zadbała o to, żeby zespoły walczące w pucharach grały też o porządne pieniądze, żeby zwiększały się wpływy z transmisji telewizyjnych i tak dalej. Wcale mnie więc nie zdziwiło, gdy usłyszałem, że największe kluby chcą się zbuntować. I wydaje mi się, że to dobry kierunek. Stworzenie rozgrywek, w których najmożniejsi będą wykładać kasę, ale i bić się o duże pieniądze, to dobra droga.
Tą część wypowiedzi Igły w pełni popieram. Może brak polskich klubów ruszy do działania Rosjan, Włochów i Turków, i powstaną nowe rozgrywki na normalnych warunkach, bo to, co wyprawia CEV przechodzi ludzkie pojęcie. Raczej złudne nadzieje, Włosi i działanie...
A w piłce nożnej też były plany wyjścia z UEFA największych klubów z największych lig. Nic w tym śmiesznego nie ma. Ale nie trzeba było, bo przeforsowali korzystne dla nich zmiany, które wejdą od przyszłego sezonu. Zakładają one z góry przydzielenie miejsc w lidze mistrzów dla drużyn z najlepszych lig europejskich, więcej miejsc niż dotychczas i bez żadnych kwalifikacji.
W siatkówce zrobić to samo, dać z góry po 3 miejsca dla Rosji, Włoch, Polski, Turcji, po 2 dla Belgii, Francji, Niemiec. Zostają dwa wolne więc dodać jeszcze jedną grupę (szóstą) i o pozostałe 6 wolnych miejsc walczyłoby w kwalifikacjach 12 zespołów z pozostałych najsilniejszych lig i tyle. Challenge Cup wcielić do Pucharu CEV, grać w nim mają wszyscy mistrzowie, którzy odpadli w kwalifikacjach do LM i wicemistrzowie z tych krajów oraz mistrzowie słabszych pozostałych lig europejskich i drużyny z miejsc 4, 3 w swoich ligach dla tych, co mają pewny awans. Taka Liga Europy (więcej grup, dłuższe playoffy). Jest wiele sposobów, dałem pierwszy, jaki mi na myśl przyszedł.
Można pomyśleć jeszcze bardziej marketingowo w celu pozyskania sponsorów. Trzeba grać tam, gdzie jest publika, widownia i oglądalność - premiować takie zespoły. Np. Holandia - na mecze w europejskich pucharach, mistrza tego kraju: Groningen przychodzi po 4000 ludzi (tak ostatnio sprawdzałem). Szwajcaria i Austria - trybuny też nie świecą pustkami. Aaa, dobra tam. Co tu się rozwodzić.
Wyjście z CEV razem z najlepszymi i największymi to na razie tylko marzenie. A na zmiany w CEV w ciągu najbliższych 10 lat nie ma co liczyć.