Edyta pisze:A co powiecie na to, co donoszą francuskie media, że te osoby szły w nocy środkiem jezdni, a człowiek hospitalizowany nie ma uszkodzeń ciała tylko jest tam z powodu problemów z oddychaniem?
Ja na to, że zarówno jedne, jak i drugie media cechuje stronniczość. I tak jak we włoskich pobrzmiewa dość oskarżycielski ton, tak z kolei francuskie są mocno pobłażliwe. Wyobraźmy sobie sytuację, że chodzi o nasze dziecko. Kierowca bojąc się konsekwencji owszem, zatrzymuje się, ale skonstatowawszy, że malec wstał, otrzepał się (zatem wszystko wydaje się być w porządku) nie wzywa karetki i odjeżdża. Następstwem uderzenia/upadku jest krwiak, który daje o sobie znać jakiś czas później i okazuje się tragiczny w skutkach. Earvin sam jest ojcem, czy byłby taki wyrozumiały, nawet jeśli wypadek nie zdarzyłby się z winy kierowcy? Ba, jaka byłaby jego reakcja gdyby sytuacja nie miała poważnych konsekwencji? Daleka jestem od ostracyzmu i obrzucania inwektywami, ale nie wszystko da się usprawiedliwić. Można mówić, że nie wiemy jak byśmy zachowali się na jego miejscu. To prawda, ale pewności, że nie spanikowałby nawet mając czyste konto, też nie mamy. Poza tym sam na nieczystość owego solidnie zapracował. Próbuję postawić się w jego położeniu, ale bez względu na okoliczności (szli środkiem, byli pod wpływem alkoholu etc.) teksty typu "wstali, otrzepali się, stwierdził, że nic im nie jest, więc odjechał, bo bał się konsekwencji", tudzież "sami mu się wpakowali pod maskę", to bardzo koślawe tłumaczenie. Owszem, można spanikować, zgłosić się na policję później, ale nigdy nie wiesz jak brzemienny w skutkach okaże się wypadek. Nawet jeśli na początku wygląda na to, że nic poważnego się nie stało. Przykład hospitalizowanego, który może i wylądował w szpitalu nie na skutek odniesionych obrażeń, ale problemów z oddychaniem, które owo zdarzenie nasiliło/wywołało atak. Mamy spróbować zrozumieć mechanizm postępowania Francuza i wytłumaczyć czymś tak ludzkim jak po prostu strach. A gdzie znaleźć okruchy człowieczeństwa w myśleniu o tym jakie to będzie miało konsekwencje dla nas, zamiast skupieniu się w pierwszym odruchu na innych. Fakt, że jednak zgłosił się na policję też można odczytać dwojako: albo ruszyło go sumienie, albo przeważyła kalkulacja, której w tym przypadku nie da się nadać łagodniejszego zabarwienia.
Tylko że on te osoby potrącił tylko lekko, więc sądzę, że był świadom tego, że nic im się nie stało.
Z całym szacunkiem, ale nawet nie wiem jak skomentować powyższe... Też byłabyś taka wyrozumiała, gdyby ktoś Ciebie potrącił i odjechał? Spoko panie kierowco, nic się nie stało, wstałam, może nawet o własnych siłach dotrę do szpitala, żeby sprawdzić, czy nie mam obrażeń wewnętrznych. A nawet jak mam, pan się nie przejmuje, moja wina. Potrącił ich lekko...był świadomy, że nic się nie stało... Nie wierzę w to co czytam. Wzrok Earvina, jego rzekoma świadomość i odczucia są pewniejsze niż badania. No nic, tylko dyplom magistra medycyny mu wręczyć, od razu, bez studiów. Albo za rentgen może robić. Powtórzę, nigdy nie masz pewności jak brzemienny w skutkach może okazać się zwykły upadek, a co dopiero uderzenie (nawet niezbyt mocne) przez samochód. Zatem przypuszczenie, iż "był świadom tego, że nic im się nie stało", bo przecież (cytuję) tylko lekko te osoby potrącił, można o kant stołu roztrzaskać.
Może się zatrzymał, obejrzał, zobaczył, że nic im nie jest i po prostu dalej pojechał? Przypuszczam, że policja musiałaby postawić mu jakieś zarzuty, gdyby to faktycznie wyglądało tak jak krzyczą media (wpadł na trzech ludzi i uciekł z miejsca wypadku).
Może wyglądało inaczej niż krzyczą media, ale bez powodu chyba jednak nie przepraszał. Poza tym znów ten bagatelizujący ton "zobaczył, że nic im nie jest i po prostu dalej pojechał" niczym "zatrzymał się żeby przetrzeć szybę na zewnątrz, po czym wsiadł do samochodu i odjechał".
Świetnie, że (jak zwykle) wszyscy wydają opinię na podstawie suchego komunikatu i już wszystko wiedzą.
Jak miło, że ktoś apelujący o rozwagę i wstrzemięźliwość w artykułowaniu krzywdzących opinii sam niesprawiedliwie podciąga wszystkich pod jedną kreskę.
Learn to love the process.