Wynika to z prostego faktu, że na najwyższym poziomie siatkówki mamy w drużynach takich bombardierów na zagrywkach jak Leon i Atanasijevic, albo Leal, Juantorena czy Simmon - a że, po pierwsze, na potężną zagrywkę odpowiedzi jeszcze nikt nie wymyślił, a dwa, dużo łatwiej zagrywką bombardować u siebie na hali - to włoskie zespoły u siebie są niesamowicie ciężkie do pokonania.Ronin05 pisze:W ogóle, to dlaczego we Włoszech takie znaczenie ma własna hala? Niemal wszystkie mecze wygrywają gospodarze. A na wyjazdach dzieją się takie cyrki jak Lube w Perugii w ostatnim meczu.
W 2011 roku mieliśmy pamiętne półfinały Trentino-Modena - po jednej stronie Kazijski, Juantorena, Stokr, po drugiej Angel Dennis, Seba Creus, Wytze Kooistra czy Dick Kooy - że przez 5 meczów właściwie nie było tam gry, a goście wygrali chyba jednego seta. Na YT można znaleźć nawet wideo z chorą serią asów serwisowych Angela Dennisa, gdzie ówczesny dominator rozgrywek europejskich prowadzony przez Radostina Stojczewa w jednym secie przegrał 8-25, bo kubański atakujący zrobił im 7 asów w jednej partii.
Pokuszę się więc o opinię, że czym wyższy poziom, tym hala, w której odbywają się spotkania, odgrywa tym większe znaczenie. Nie przez przypadek największe odgrywa w lidze, gdzie poziom jest obecnie zdecydowanie najwyższy. Jak ktoś śledzi te włoskie rozgrywki od kilku lat to przyzwyczaił się, że własna hala ma porównywalne znaczenie do tego w NBA - a może nawet większe. U nas w lidze, gdzie np. w drużynie finalisty ligi najlepszym serwującym mocną zagrywką jest chyba Niko Penczew, ciężko oczekiwać, by miało to podobne znaczenie.