Za kilkadziesiąt minut zacznie się mecz który albo da ZAKSI-e medal pocieszenia i mimo wszystko sukces (bo pokonać trzeba najlepszą ekipę LM z ub.r.) albo zamieni wyjazd do Omska w smutną porażkę i z pewnością pozostawi spore uczucie niedosytu.
Jakie szanse ma ekipa Castellaniego w starciu z gigantami (dosłownie i w przenośni) z Kazania
Obawiam się, że jednak nieduże. Sportowo jakby nie patrzeć przewaga jest po stronie przeciwnika. Psychologicznie niby przewagę powinna mieć ZAKSA, ale wczoraj przegrała m.in. dlatego, że nie wytrzymała pojedynku także mentalnie. Więc nie jestem przekonany czy podobnie jak ekipa z Kazania, sama też nie przystąpi do meczu z poczuciem, że turniej już przegrała. Moim zdaniem byłby to błąd, ale to łatwo sobie tak pisać sprzed komputera. Będzie w pełni zrozumiałe, jeżeli ZAKSA wyjdzie dzisiaj z podciętymi skrzydłami. Zwłaszcza, że z obozu Kędzierzyńskiego docierały głosy, że chcą powalczyć o pełną pulę.
Można mieć poczucie, że wczoraj ZAKSA poległa bo nie grała tego co potrafi, ale ja myślę, że tak naprawdę to Cuneo na to nie pozwoliło. I podobnie może być dzisiaj, obawiam się, że wiele będzie zależeć od dyspozycji podopiecznych Alekny. Jeżeli trafią mocną zagrywką, a to potrafią, to tak jak wczoraj na dłuższym dystansie Kędzierzynianom zabraknie argumentów. Bo swoje słabsze przyjęcie będą w stanie zniwelować do pewnego stopnia siła ataku ze skrzydeł (Anderson, Michajłow a nawet Siwożelec). I może nie bronią tak jak ekipa włoska, ale z pewnością znacznie lepiej blokują i tu myślę, że ZAKSA straci jednak więcej punktów w porównaniu do pojedynku wczorajszego. Ale do póki piłka w grze zdarzyć może się wszystko i pozostaje wierzyć, że Kędzierzynianie nie wrócą z Azji całkowicie na tarczy.