hottakesbot pisze: ↑3 mar 2023, o 00:13Ale wiesz, ze gramy tak zawsze, kiedy zdobywamy medale oprocz MS06? Przeciez MS14 i MS18 to tez bylo oranie lewe prawe Mika/Wlazly i Kurek/Kubiak, tak samo ME09 (Gruszka/Kurek), ME11 (Kubiak/Kurek). Wiaze sie to z tym, ze gra na najwyzszym poziomie po prostu tak wyglada i tyle.
I tak, i nie.
Na najwyższym poziomie, gdzie grają z grubsza najlepsi skrzydłowi na świecie - rzeczywiście traci znaczenie atak u środkowych i zyskuje blok. Bo jak masz najlepszych skrzydłowych na świecie, to raz, że nie ryzykujesz po pozytywnym przyjęciu trudniejszymi akcjami do środkowych z trzeciego metra (więc grasz środkiem z reguły rzadziej), dwa, rywale mają lepszy blok niż średnia, a trzy, grasz środkiem przeważnie na tyle by zachować odpowiedni rozkład ataku, tzn. żeby dobić ze środka/pipe'a do tych ~25-30% akcji. Włosi wygrali dublet ME-MŚ bez mocnych w ataku środkowych, bo raz, że są dobrzy w bloku (więc przy ''topowym'' rozkładzie w ataku deficyt ofensywny np. w porównaniu do Polaków był mniejszy niż w ligowym graniu kolejka po kolejkę), dwa, mają perfekcyjnego pipe'a, trzy, na MŚ mieli trzech dobrych w ataku skrzydłowych. Jedynymi graczami, którzy w ostatnich latach zmienili ten schemat to Simon, Muserski i peak Lucas. Może Huber dojdzie do poziomu żeby dołączył do tego grona, bo już Lisinac taki efekt osiągał tylko w ligowym graniu, a to coś zupełnie innego. Ba, nawet Simonowi się zdarzyło w karierze dostawać w tych dream teamach ograniczoną liczbę wystaw (1 sezon z Bruno, ostatni Puchar Włoch). Więc tak, np. ten półfinał MŚ 2018 - pewnie najsłynniejszy mecz naszej kadry poza MŚ 2006 i wiadomym spotkaniem) - to było prostackie granie.
Problem z Drzyzgą był taki, że:
- nie mieliśmy ani razu od 2018 roku trzech mocnych skrzydłowych w kluczowym meczu (z Francją na ME 2019 i było bardzo efektowne zwycięstwo, przypadek?), więc prosiło się o przeniesienie ciężaru na środek (tak jak Janusz z USA na MŚ, gdy zmianę dostał Semeniuk + w pewnym momencie zaciął się Śliwka);
- gubił podstawowy rozkład ataku;
- blok, obrona, duży minus na tle Giannellego czy Brizarda.
Więc Drzyzdze słusznie dostawało się za brak środka, ale skala krytyki była mocno przesadzona. Jak na ME 2021 - nasi środkowi zrobili 13/15 w ataku, a słoweńscy środkowi zrobili 13/19, to wiadomo, że problem leżał gdzie indziej (nawet jeśli szło lepiej zoptymalizować środek).
ME 2019: druga skuteczność/efektywność ataku (pierwsza Francja out w 1/8)
IO 2021: pierwsza skuteczność/efektywność (tu niewymierne, bo banalna grupa + w 1/4 Francja miała dużo lepszą efektywność, ale wciąż)
ME 2021: pierwsza skuteczność/efektywność
MŚ 2022: pierwsza skuteczność/efektywność
Siatkówka to jest fajny sport, bo ja bardzo lubię sięgać po statystyki, ale jest pewna siatkarska logika gry na dystansie, której nie wyrażają cyferki (tzn. wyrażają, ale trzeba je znaleźć, MŚ pokazały, że granie na 50/38% ataku i zatrzymywanie rywala na 42/23% jest dużo lepsze niż granie na 56/43% ataku i zatrzymywanie rywala na 49/32% - dane zmyślone, ale jakoś tak szły proporcje przed finałem) - gdzie na dystansie (poza indywidualnościami) trzeba mieć te zespołowe elementy, żeby rywala w konkretnym matchupie pojechać, bo te są po prostu najbardziej powtarzalne na dystansie +200 punktów.
Półfinał ME 2021:
Sety 2-4: Słowenia 55/45% ataku
IO 2021:
Francja: IV set - 73/69% ataku, V set - 77/77% ataku (my dla przykładu w IV secie 58/42%).
Nawet na MŚ, Amerykanie wrócili z 0-2 (ale tu rzeczywiście zagrywka i chyba blok zrobiły różnicę), Brazylia z 1-2 i pewnie byliby faworytem tiebreaka gdyby nie kontuzja Lucarellego, a Włosi jak uspokoili nerwy to w III i IV secie byli nie do dotknięcia.
Nie jest ambitnym wnioskiem, że jak przegrywasz to w końcowych setach rywal jest lepszy: ale wystarczy przypomnieć sobie te turnieje gdzie wygrywaliśmy (pierwszy set finału MŚ 2014, gdzie Brazylia się z nami bawi, półfinał MŚ 2018, gdzie Amerykanie mieli 2-1 i dosyć bezceremonialnie sobie poczynali), to się okaże, że my w tych zespołowych-technicznych parametrach (nie wiem jak to określić, chodzi mi o defensywę-zagrywkę-blok) wtedy też byliśmy najlepsi. Tam w finale MŚ 2014 fatalnie zaczął Wlazły + Winiarski grający z kontuzją, półfinał MŚ to granie na dwóch skrzydłowych (Śliwka chyba trzy ataki) w ofensywie. Ale też w czwartym secie tego finału 2014 gdy Brazylia miała jeden-dwa punkty przewagi, to wybiliśmy flotem i blokiem siatkówkę z głowy Mario i Lucarellemu, a Russell i Anderson od IV seta mieli problem z kończeniem pojedynczych ataków. Taki "zespołowy" efekt, gdzie bez względu na dyspozycję skrzydłowych masz techniczną bazę do złamania rywala, jest od 4 lat poza naszym zasięgiem. Włosi tak wygrali ME i MŚ, czyli grając kluczowe mecze brudną siatkówką na niskiej skuteczności/efektywności (i fatalnej efektywności rywali). Jak wygrywaliśmy, to wygrywaliśmy nawet gdy źle zaczęliśmy, a teraz przegrywamy/męczymy się nawet jak dobrze zaczniemy. Właśnie dlatego.
To jest główny znak zapytania na przyszły sezon, bo kadra Grbicia nie zrobiła tutaj progresu względem kadry Heynena, po prostu nie było selekcyjnego sabotażu. Co rodzi pytania na ile ten progres przy trzymaniu się np. Kurka i Zatorskiego (załóżmy, że słuszny, nie piszę takiego sążnistego posta by pisać o personaliach) jest możliwy. Poprzedni sezon zweryfikował, że: 1) bez Leona będziemy grać pięknie; 2) regres kadry 2019-2021 był związany z Leonem - graliśmy prosto i w miarę skutecznie, troszkę skuteczniej dzięki graniu z trzema sprawnymi skrzydłowymi, dalej mamy najlepszy skład, więc może coś wygramy, ale jak nie zrobimy progresu w tym zakresie to znowu może się okazać, że przyjdzie półfinał ME z Francją i po 1,5h gry rywal nam nagle zacznie robić 75% ataku, na co nie będziemy mieć żadnej reakcji, i znowu będzie płacz, że nie gramy na miarę potencjału.
I dla tej konstatacji Drzyzga (który tak jakby wygrał dwa razy Mistrzostwo Świata) jest niestety indyferentny (nawet jeśli te ''zespołowe elementy'' to w dużej mierze suma jednostek). Zwłaszcza jako rezerwowy.