Jak to niektórzy? Wszyscy straszenie tęsknili i mięli nadzieję, że z takiej okazji zaproponujesz wszystkim wypicie pomeczowej lampki szampana. Choćby nawet takiej symbolicznej, aby przynajmniej efektownie bachneło. Rok temu o tej porze roku siatkarskim królem był Szampon, teraz króluje Szampan, ale mała różnica tylko jednej samogłoski sprawia, ze przecież wszystko pozostało w rodzinieEdyta pisze:Widzę, że niektórzy za mną tęsknią Nie da się ukryć, że dziś świętuję swoje 5 minut, nagrodę za to, że dawno temu uwierzyłam w ten zespół i zawsze wierzyłam w Rouziera
Francuzi trochę przypominają nasz rocznik 77. Zawodnicy z rocznika 89/90 jako kadeci i juniorzy z Ngapethem jako liderem wygrywali przez trzy lata w Europie wygrywali w zasadzie wszystko co było w siatkówce młodzieżowej do wygrania- w 2007 zostali mistrzami Europy U19, w 2008 już mistrzami Europy juniorów, a w 2009 ponownie mistrzami Europy kadetów. Poza Rouzierem i Sidibe praktycznie wszyscy pozostali siatkarze z reprezentacji Laurenta Tillie znają się bardzo dobrze jeszcze z francuskiej kadry młodzieżowej z tych dwóch roczników. Nawet z tego co pamiętam Jenia Grebennikov, który zdaje się francuskie obywatelstwo, a w ślad za tym możliwość występów w reprezentacji otrzymał dopiero w 2009 roku, przynajmniej z tą kadrą trenował i jeszcze zdążył z nimi pojechać w tym roku przynajmniej na mistrzostwa świata juniorów.Francuzi są idealnym przykładem, że na sukces trwający dłużej niż jeden turniej musi się złożyć wiele okoliczności. Oczywiście dobry materiał, czyli utalentowani zawodnicy, bardzo ciężka, mądra praca szlifująca te diamenty, ale do tego koniecznie trener, który potrafi znaleźć idealną równowagę pomiędzy wymaganiami a takim prowadzeniem zespołu, żeby każdemu z nich wciąż się chciało. To buduje atmosferę i wyznacza wspólny cel, którego nie tracą z oczu nawet gdy jest ciężko.
Po tym znakomitym sukcesie pozostaje pytanie, czy Francuzom starczy "materiału ludzkiego" na uzyskanie awansu do Rio. Bo zauważcie, że większość turniejów oblatują jedną siódemką zawodników, no może ósemką. Na razie to działa, a ręce składają się oklasków, zwłaszcza jeśli ktoś lubi ten styl gry (ja uwielbiam). Tylko pytanie, czy w wypadku gdy kilku zawodników naraz obniży loty, a to możliwe przy tak intensywnym graniu, zmiennicy staną na wysokości zadania.
Ja bym zaryzykował chyba nawet stwierdzenie, że umiejętność grania akcji out of system, czyli swoistej improwizacji w akcjach na kontrze, lub po złym przyjęciu, w czym Francuzi zdecydowanie brylują i są dziś zdecydowanie najlepsi nie tylko w Europie, ale i na świecie (włączając w to Brazylię), ma swoje źródło także w tamtym sposobie gry przez francuską młodzieżówkę. Bo cechą charakterystyczną tej ich reprezentacji juniorów z 2008 która wywalczyła złoto na mistrzostwach Europy było to, że oni grali w właściwie bez nominalnego atakującego. Na "4" grał co prawda znany także z występów PLS-e w ostatnim sezonie Guillaume Quesque, ale on podobnie jak dwaj pozostali skrzydłowi Ngapeth i Kevin Tillie stawał normalnie do przyjęcia, a pierwszą "armatą" w ataku młodych Francuzów był oczywiście Earvin - wybierany zasłużenie MVP tamtych ME juniorów 2008 roku. Niesłychanie ważną rolę w tej reprezentacji juniorów zarówno na boisku, jak i poza boiskiem pełnił również jej kapitan Benjamin Toniutti - w aspekcie sportowym najlepszy rozgrywający tych mistrzostw, oraz najlepszy kumpel Ngapetha w drużynie środkowy Kevin Le Roux. Prawda, że te wszystkie nazwiska brzmią jakoś dziwnie znajomo? I to właśnie tych trzech siatkarzy, plus jeszcze Jenia Grebennikow w 2010 jako pierwsi dostali powołanie od Blaina do reprezentacji seniorów. Ponieważ w trakcie MŚ w 2010 we Włoszech podczas słynnej afery z udziałem Earvina i Blaina Le Roux stanął zdecydowanie po stanie kumpla i jako jedyny obok Romaina Vadeleux odmówił podpisania firmowanej przez ówczesnego kapitana Antigę "lojalki" pozostałych zawodników, którzy zadeklarowali w ten sposób publicznie, że w tym sporze popierają stanowisko trenera. Le Roux zapłacił za ten gest wobec kolegi w taki sposób, że Blain skreśli go wraz z Eavinem z listy kadrowiczów powołanych do reprezentacji w kolejnym sezonie i podejrzewam, że to w sposób naturalny tylko wzmocniło przyjaźń obu tych siatkarzy, która widać na boisku do dziś, na przykład w tych zabawnych wspólnych rytualnych gestach przez zagrywką Kevina.
Mamy więc do czynienia (co prawda z istotnym wyjątkiem w osobie Rouziera) z wyjątkowo dobrze zżytą i znającą się jak przysłowiowe łyse konie dosyć zwartą całą grupą pokoleniową. Co trzeba podkreślić znającą się świetnie nie tylko poza boiskiem, ale także siatkarsko, bo jeżeli trzon tej grupy trenuje wspólnie od 2006 roku, to oni grają ze sobą praktycznie od 10 lat. A poza tym nie da się ukryć, że to pokolenie było po prostu szalenie uzdolnione i dodatkowo miało w swoim gronie przynajmniej jedną indywidualność klasy światowej - mam na myśli oczywiście Earvina Ngapetha.
Tak się sam zastanawiam; być może cały trenerski geniusz Laurent Tillie polega na tym, że on tym chłopakom, wśród których jest też w końcu jego własny syn, w przeciwieństwie do Blaina specjalnie nie przeszkadzał, a wszystkie pozostałe rzeczy są po prostu tylko efektem czasu i że ci siatkarze z roku na rok dojrzewali i stawali się coraz lepsi? W przypadku męskiej siatkówki taki okres "inkubacji" pokolenia nawet bardzo uzdolnionych młodych siatkarzy, którzy muszą dopiero dojrzeć i dorosnąć do wielkich sukcesów w kategorii seniorów w przeszłości zdarzał się jednak dosyć często. Niedawno w tym wątku przypominaliśmy losy Holendrów - złotych medalistów z IO w Atalancie w 1996 roku, a i w przypadku naszego "złotego" pokolenia 77 pierwszy poważny tytuł - wicemistrzostwo świata, też przecież przyszedł dopiero 9 lat po MŚ juniorów z 1997. Francuzi z rocznika 89/90 na ten pierwszy tytuł czekali dwa lata krócej i dziś wydaje się, że absolutnie nie jest to jeszcze ich ostatnie słowo.