madlark pisze:StanLee pisze:Z jednej strony apelujecie o organizacyjny progres siatkówki, pracę nad wzrostem jej popularności, a z drugiej w kontekście Igrzysk Olimpijskich czy Ligi Mistrzów wnosicie, żeby ograniczyć dostęp do takich imprez jak największej liczby reprezentantów różnych kontynentów/jak największej liczby reprezentantów różnych krajów. To wyraźna sprzeczność.
Niekoniecznie, wystarczy zrobić eliminacje dla słabszych drużyn(federacji). Popularność będzie jeśli pojedynki będą wyrównane, a nie do jednej bramki.
Noworoczny pisze:Wybieram czekolada. Tj. mecze na poziomie zamiast lania patałachów 3-0. Niech wzorem ligi światowej zrobią sobie drugą dywizję. Nie można jej nazwać "Liga wicemistrzów" bo z Polski, Włoch, rosji wicemistrzowie będą grać w Lidze mistrzów, ale można ich nazwać Liga patałachów.
Przyznam się, że mi osobiście odpowiadała najbardziej formuła 24-drużynowa Ligi Mistrzów, kiedy w każdej grupie były przynajmniej po dwie silne ekipy i niemal w każdej kolejce w fazie grupowej można było liczyć na jeden ciekawy mecz. Myślę z punktu widzenia czysto komercyjnego jeden taki mecz na szczycie to i tak wystarczająco dużo akurat w tej fazie rozgrywek - przecież i tak nikt nie ma nawet tyle czasu, aby śledzić wszystkie spotkania jak leci, a wiadomo, że prawdziwe emocje w Champions League i tak zaczynają się od fazy pucharowej. Czy to kibicom aż tak bardzo przeszkadza? Przyznam się, że mi wcale.
Co do tej zależności poziomu sportowego widowiska z popularnością sportu, to akurat w przypadku siatkówki, ale przecież nie tylko siatkówki, sprawa jest bardzo mocno dyskusyjna. Przykładowo czołowe tureckie męskie kluby siatkarskie niewątpliwie należą dziś do czołówki europejskiej zarówno pod względem oferowanych zarobków, jak i także czysto sportowym, ale na mecze męskiej siatkówki, w tym mecze pucharowe chadza tam tradycyjnie znacznie mniej osób niż w takim Tours. Francuzi w Champions League w ostatnich 15 edycjach brało udział bodaj 12, czy nawet 13 razy, choć w ostatnich latach na pewno nie należeli do faworytów, a raczej do outsiderów, ale na przykład mi bez udziału klubu z Turenii siatkarskiej Ligi Mistrzów trudno jest już sobie nawet jakoś wyobrazić. Podobna sytuacja jest z Lubljaną, Friedrichshafen, czy Maaseik – bo choć trzy kluby z tych miast: VfB, ACH Volley i Noliko w ostatnich latach jeśli chodzi o wysokość budżetu i co za tym idzie także sportowo wyraźnie spuściły wyraźnie z tonu, to jednak wolę w Lidze Mistrzów w fazie grupowej widzieć pełne hale i żarliwych, wiernych kibiców w takich okrzepłych, wypróbowanych ośrodkach siatkarskich, niż dosłownie garstkę zblazowanych fanów na meczu tureckiego Fenerbahce, których do hali w ubiegłym sezonie na spotkanie pucharowe z najwyższym trudem byli w stanie przyciągnąć Ivan Miljković i Wout Wijsmans. W końcu w siatkówce nawet outsiderów stać od czasu do czasu na duże niespodzianki - przypomnę, że nie tak wcale dawno w sezonie 2013/2014 taka czarnogórska Budvanska Rivijera Budva najpierw dwa razy w grupie wygrała z Resovią, a jak już awansowała do Playoff 12 to niewiele jej brakowało, aby pokonała na własnym terenie późniejszych zwycięzców tych rozgrywek Biełogorje Biełgorod.
Z zapowiedzi nowego szefa komisji rozgrywek pucharowych CEV Romana Stanisławowa wynika, że LM faktycznie ma zostać nieco odchudzona - rozważane jest właśnie zorganizowanie rudny eliminacyjnej dla klubów z krajów niżej sklasyfikowanych w rankingu CEV. Przychylam się do zdania, że to akurat miałoby pewnie rzeczywiście sens. Za to nie podobają mi zupełnie pomysły totalnej komercjalizacji tych rozgrywek i uczynienia z niego coś w rodzaju "pucharu Polsatu". A takie pomysły w CEV niestety, ale się pojawiają - np Stanisłowow zapowiadał już w wywiadach, które pojawiły się rosyjskich mediach, że nie ma nic przeciwko temu, żeby wzorem Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych gdzie Final Four odbywa się stale w Kolonii, Final Four siatkarskiej Ligi Mistrzów odbywał w dłuższym okresie czasu, dajmy na to przez kolejne 10 lat na stałe w Polsce.
![Surprised :o](./images/smilies/icon_e_surprised.gif)
Choć prawdopodobnie w tym wypadku nie w jednym tylko mieście jak w przypadku Final Four ręcznej, tylko w grę wchodzi jakiś płodozmian - raz Łódź, raz Kraków, może też Gliwice po oddaniu hali. Zapewne w takim wypadku zmienialiby się też dwaj stali gospodarze takiego turnieju finałowego w Polsce czyli Skra i Resovia. Czy ten pomysł ma ręce i nogi nie jestem wcale przekonany - CEV będzie miało pewnie z tego swoje lody - czytaj gwarancje stałego dopływu gotówki, ale mam obawy, że szczególnie polskim kibicom europejskie rozgrywki pucharowe w takim kształcie bardzo szybko się przejedzą i zwyczajnie znudzą.
![Neutral :|](./images/smilies/icon_neutral.gif)