I tutaj się nie zgodzę. Wiem, że teraz Jaeschke grał w Chinach, a Russell w Japonii, ale Amerykanie dla mnie zawsze byli wzorem profesjonalizmu. Przez lata grali w najmocniejszych ligach i mieli wysokie ambicje sportowe. Wystarczy spojrzeć na Defalco, który odrzucił zarówno oferty z Rosji, jak i lukratywny kontrakt w Piacenzie, ponieważ widzi duże możliwości w Resovii. Anderson grał w najlepszych klubach na świecie, Russell przez lata we Włoszech, Jaeschke to samo. David Smith to wzór, jeśli chodzi o pogoń za marzeniami i chęć zdobywania trofeów.granvorka pisze: ↑25 lip 2023, o 10:59 Tak sobie myślę, że jest jeszcze jeden czynnik, który powoduje, że Amerykanie będąc w top formie nie dowożą zwycięstw/półfinałów. Nie da się ukryć, że jakaś połowa drużyny, w tym trzon zespołu, to są pół-hobbyści jeśli chodzi o klubową siatkówkę. Można oczywiście dowodzić, że siatkówka klubowa to tylko prep do grania kadrowego, i będzie to prawda, ale nie da się nie docenić faktu, że Polska, Włochy i Francja grają niemal wyłącznie gośćmi, którzy cały rok tyrają mecze o najwyższe stawki w CL i dwóch najlepszych ligach świata - pewnie nie przypadek, że od IO'21 tylko te drużyny wygrywały turnieje kadrowe. Shoji, Smith i Defalco to jedyni szóstkowi Amerykanie, którzy mają codzienny kontakt z siatkarskim mainstreamem, choć nadal zagadką pozostaje dla mnie, dlaczego Smith w kadrze jest wyraźnie słabszy (choćby w bloku) niż w Zaksie, a o skuteczności TJ-a w najważniejszych meczach powszechnie wiadomo (prawda, że od tego sezonu klubowego tendencja jest zwyżkująca).
Być może kiedyś Brazylijczycy mogli z powodzeniem olewać sobie siatkówkę klubową, ale przy obecnym skomasowaniu najlepszych zawodników w kilku klubach polskich i włoskich, które tłuką się na okrągło w kraju i pucharach, tworzy się pewien 'skill ecosystem' i bycie w nim daje jednak namacalną przewagę w crunch time, także na poziomie reprezentacyjnym - choćby jeśli chodzi o znoszenie obciążeń intensywnych turniejów. Inna sprawa, że na tym poziomie wytrenowania do ekstremalnego wysiłku, Śliwka, Kaczmarek i Janusz grając swoje 4-5-6 mecze sezonu kadrowego na przestrzeni 4 dni - ale po dobrych 6 tygodniach przerwy - muszą czuć świeżość, której nie mieli od przerwy covidowej w 2020 (co było potem w Zaksie, wiemy).
Dlatego jestem względnie spokojny o naszą formę fizyczną na ME, sezon klubowy był katorżniczy, ale rozsądne dawkowanie obciążeń i korzystanie z głębi składu (potencjalnie także w rundach grupowych ME i kwalifikacjach, gdzie gramy z ogórkami i średniakami) przyniosło owoce na finałach VNL-u, gdzie wyglądaliśmy nieporównywalnie lepiej niż rok temu i powinno pozwolić dojechać do rundy medalowej we właściwej dyspozycji.
Obecnie Christenson czy Anderson grają w Rosji, ale to wciąż bardzo mocna liga, mimo że odeszło trochę obcokrajowców przez wzgląd na wojnę. A że dobrze płacą, to inna sprawa. Zawodnicy pokroju Jendryka,Hanesa też próbują i grają u nas, bo u nas jest wysoki poziom i zainteresowanie siatkówką. Tylko Muagututia jest obecnie pół-zawodowcem, ale on ma już 35 lat, a jego rola w zespole to raczej bycie duszą towarzystwa. Może kiedyś byli siatkarze typu Carson Clark, Brian Thorton itd, o których można było tak powiedzieć, ale nie teraz.
To bardziej Brazylijczycy latami okopywali się w swojej rodzinnej lidze i skupiali bardziej na reprezentacji, niż sukcesach w Europie. Lucarelli do 28 roku życia grał w Brazylii, Wallace poza 1 sezonem w Turcji, nigdy nie grał w Europie, a na pewno nigdy na wysokim poziomie. 37-letni Lucas zagrał tylko jeden sezon w życiu poza Brazylią (2015/2016 Modena), 33-letni Isac finalnie nie zagrał wcale. 29-letni Alan po kilkumiesięcznym epizodzie w Kemerowie, zagra swój pierwszy, pełny sezon (mam nadzieję) poza Brazylią.